Ci, którzy liczyli na to, że "Henry" zaczaruje zespół i piłkarze zaczną strzelać gole już od pucharowego meczu z Lechią (0-0), zawiedli się. Ale czystym szaleństwem było oczekiwanie tego, że Kasperczak odmieni drużynę jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Niby gdzie miał to zrobić? W pociągu do Gdańska, do którego wsiadł z piłkarzami ledwie 13 godzin po konferencji, na której został zaprezentowany jako następca Skorży. A jakie są te powody? Maciej Skorża mówił o nich już kilkakrotnie. Trener Kasperczak teraz to powtórzył: - W trakcie przygotowań wielu piłkarzy łapało drobne kontuzje, przez co opuszczali treningi. Dotyczy to ofensywnych piłkarzy, takich jak Boguski - mówił pan Henryk, który nie wpada w panikę z powodu słabej skuteczności zespołu. - Nie wymyślimy cudów. Na treningach będziemy robili wszystko, żeby te "sensacje" w naszym ataku się pojawiły, a z nimi nadejdą i gole - zapewnia Kasperczak, który ma już pomysły na najbliższe treningi "Białej Gwiazdy". Z wyjazdowego 0-0 z Lechią w kontekście rewanżu "Henry" był zadowolony. - Zagraliśmy dobrą pierwszą połowę i słabą drugą. Było dużo walki, gra była wyrównana. Myślę, że mogę być zadowolony z wyniku, bo zremisowaliśmy, nie przegraliśmy, a na dodatek chcieliśmy wygrać - mówił w Gdańsku Kasperczak. - To dobry sygnał dla mnie, że będzie lepiej. Tej skuteczności brak, ale ważne, że nie straciliśmy bramki. Muszę pochwalić Lechię za dobrą organizację gry, która nam dużo przeszkadzała w grze. Wynik 0-0 jest sprawiedliwy. Czy Wisła zacznie strzelać gole, zobaczymy już w sobotę. Tym razem podczas ligowego meczu z Lechią w Krakowie. CZYTAJ RÓWNIEŻ: Remes Puchar Polski: Lechia - Wisła 0-0