- W meczu z Kolumbią widać było brak pomysłu na grę. Konstruowanie i wykończenie akcji było fatalne. Cała ofensywa leżała w gruzach. Na dodatek doszły dwie przypadkowo stracone bramki - powiedział Kasperczak na łamach "Super Expressu". - Bo przecież obaj bramkarze nie mieli w tym meczu wiele roboty. Boruc przy rzucie wolnym się poślizgnął, a na dodatek rykoszet go zmylił. Dla mnie to on jest numerem jeden naszej reprezentacji. Kuszczak to światowe wydarzenie. Przejdzie do historii - dodał szkoleniowiec. Zdaniem Kasperczaka, mecz z Chorwacją wyglądał już dużo lepiej, ale do ideału jeszcze daleko. - Wynik mi się podobał. W sobotę było już nieco lepiej. Nie stwarzaliśmy jednak wielu okazji do zdobycia gola, Chorwaci mieli ich więcej, ale było już mniej strat piłek. Gra była szybsza i kolektywna. Nie było takiej szarpaniny. Poza tym, ważne było zwycięstwo. Na kilka dni przed meczem z Ekwadorem pokonać Chorwatów, z którymi nie wygraliśmy do tej pory - to na pewno przyda się drużynie - ocenił Kasperczak. - Tłumaczenie Pawła Janasa po wpadce z Kolumbią było uzasadnione. Drużyna była zmęczona po zgrupowaniu w Szwajcarii. W sobotę była już lepsza szybkość i mniej błędów. Mam nadzieję, że w meczach mistrzowskich będzie jeszcze lepiej. Tym bardziej że zamierzam nasz zespół dopingować na żywo - stwierdził. Kasperczak przyznał, że był zaskoczony powołaniami Pawła Janasa. - Ja też nie mogłem się pogodzić z tym, że nie ma w reprezentacji Frankowskiego, Dudka i Kłosa. Ale taka była decyzja Pawła i bierze za to odpowiedzialność. Ja trzymam za niego kciuki. Wszystkim, którzy go już teraz atakują, powiem: dajcie mu spokój - wyznał szkoleniowiec.