Za kulisami
Jak to w Ameryce Południowej w tamtych czasach bywało, impreza sportowa miała być manifestacją jedności narodowej według źródeł oficjalnych, a tak naprawdę chodziło o manifestację siły rządzącej krajem junty wojskowych. Tak było w Argentynie przecież ledwie dwa lata wcześniej, na mistrzostwach świata. I trzeba przyznać, że na obu brzegach La Platy turnieje się pięknie udały, gospodarze w obu przypadkach odnieśli sukces, chociaż do pewnego momentu wcale nie było pewne, czy turniej w Urugwaju w ogóle się odbędzie.
Za organizacją Mundialito stał grecki przedsiębiorca, o nazwisku Angelo Voulgaris, posiadający wiele biznesów w Urugwaju. Wszystkie z nich miały w nazwie dumny człon "transatlantycki". Przedsięwzięcie piłkarskie szło jednak jak po grudzie, europejscy inwestorzy nie kwapili się do wsparcia, i turniej był poważnie zagrożony. Voulgaris mógł stracić duże pieniądze. Wówczas Grek przypomniał sobie o pewnym niepozornym włoskim biznesmenie, robiącym w branży telewizyjnej. Ten osobnik rzucał już wówczas poważne wyzwanie państwowej telewizji RAI. Udało się dobić targu i stacja Canale 5 mogła pokazywać turniej na wyłączność. Dzięki temu stała się pierwszą spółką prywatną o ogólnokrajowym zasięgu. W ten sposób na scenę wkroczył Silvio Berlusconi. I do dziś nie może zejść.
Berlusconi pomagał organizatorom jak mógł. Ci odwdzięczyli się nie tyle finansowo, co licznymi przysługami w przyszłości. Voulgaris, aż do śmierci w 2010 r., odmawiał podawania konkretnych liczb, czy turniej zakończył się zyskiem czy stratą finansową. Niemniej wówczas, po raz pierwszy i nie ostatni, legendarny nos nie zawiódł Berlusconiego.