Telewizyjny spiker zalał się łzami. W tym czasie na stadionie Poljud w Splicie ryczeli wszyscy - gracze Crvenej Zvezdy z Belgradu, miejscowego Hajduka, sędziowie, fotoreporterzy i kibice. Płakał ówczesny obrońca Hajduka, Drażen Mużinić, później wielki chorwacki nacjonalista. To były szczere łzy, nikt nie miał wątpliwości. Ludzie go kochali. W przeprowadzonym niedawno sondażu ponad 80 proc. ankietowanych powiedziało, że za rządów Tity żyło im się dobrze lub bardzo dobrze. Pogrzeb towarzysza Tity, biorąc pod uwagę liczbę obecnych polityków i delegacji krajowych, był największym w historii. Przyjechało czterech królów, trzydziestu jeden prezydentów, sześć księżnych, dwudziestu dwóch premierów i czterdziestu siedmiu ministrów spraw zagranicznych. Przybyli z obu stron żelaznej kurtyny, ze 128 różnych państw. Brazylia kontra Brazylia Gdy Brazylijczycy żegnali na boisku Króla Futbolu, Pelego, w roku 1971 na swych przeciwników wybrali właśnie Jugosłowian, bo ci nazywani byli "Brazylijczykami Europy". To dlatego, że właśnie na Bałkanach od zawsze rodziło się najwięcej talentów, to tam bardzo ceniona była gra do przodu i z polotem. Dlaczego "Plavi" nie odnieśli sukcesów na skalę swego talentu? Zdecydowały zbyt gorące głowy i fakt, że piłka nożna w tym regionie nierozerwalnie wiąże się z polityką. Istniała niepisana zasada, by każda z federacyjnych republik była reprezentowana podle zasług - dlatego w jedenastce grało po czterech Serbów i Chorwatów, Macedończyk, Czarnogórzec i Muzułmanin. Słoweńcy nie, oni woleli sporty zimowe. Tito lubił piłkę. W czerwcu 1974 roku odwiedził go prezydent Ludowej Republiki Bangladeszu, w czasie spotkania obaj prezydenci spóźnili się na oficjalne przyjęcie ze względu na transmisję meczu reprezentacji "Plavich" w piłce nożnej, w ramach mundialu. Jugosłowiańscy piłkarze byli wówczas mocni, ale równie mocno kłócili się o pieniądze. Mediował sam przywódca. Ostatecznie nie było co dzielić, bo odpadli w drugiej rundzie. Pensjonaty nie za dinary Gdy słucham, co o Tito mówią znajomi Serbowie, mieszają się dwie narracje - był Józefem Piłsudskim, ojcem narodu, też zresztą marszałkiem i jednocześnie Edwardem Gierkiem - tym, który zapełnił lodówki, dał stabilizację i napełnił baki zastavom i yugom. O tym drugim krążyło wiele złośliwych dowcipów. Jak ten: "Dlaczego tylne okno w yugo jest podgrzewane? By było ciepło w ręce, jak będziesz go pchać." - Tito był mądry, zręcznie balansował między Zachodem a Związkiem Radzieckim, w efekcie Jugosławia rosła w siłę, a ludziom żyło się dostatniej - opinia Nenada Stokovicia z Belgradu, wielkiego przyjaciela Polski i posiadacza brązowej odznaki PZPN, przewodnika po bałkańskich meandrach jest jednoznaczna. - Tito nikogo nie trzymał nad Adriatykiem na siłę. Jeśli ktoś chciał jechać dajmy na to do RFN, dostawał czerwony paszport i w drogę. Oczywiście taki gastarbajter mnóstwo kasy przysyłał do domu, dzięki czemu nad Dunajem, Sawą i Adriatykiem żyło się łatwo. "Chyba nie myślisz, że te pensjonaty powstały za dinary" - tłumaczono mi kiedyś na chorwackiej wyspie Krk.