- Pewien okres w Lechu się zamyka. W sierpniu powiedzieliśmy sobie z Andrzejem Kadzińskim, że jeżeli dojdzie do podpisania umowy operatorskiej, to dokonamy pewnych zmian w strukturze w Lechu i spółce Marcelin - powiedział na specjalnie zwołanej konferencji prasowej właściciel klubu z Poznania Jacek Rutkowski. Lech ma problem, bo nie domyka mu się zaplanowany na ten sezon budżet, powodem jest m.in. słabsza frekwencja na trybunach. Stąd powołanie na szefa klubu 39-letniego Karola Klimczaka, który dotąd w zarządzie odpowiadał za finanse. - W Polsce nikt nie ma takiego doświadczenia i wiedzy, co należy zrobić, by więcej ludzi przychodziło na stadiony. Tym bardziej, że jesteśmy po wielkim kryzysie i konflikcie kibiców z rządem i administracją, po bezsensownej nagonce niektórych mediów, które straszą, że nie warto przyjeżdżać do Polski na EURO - powiedział Rutkowski. Dotychczasowy prezes Andrzej Kadziński trafi do rady nadzorczej KKS Lech. - Za czasów Andrzeja zdobyliśmy mistrzostwo Polski, Puchar Polski i Superpuchar Polski, pokazaliśmy inną twarz polskich kibiców w Europie. Inną niż tę, o której piszę niektóre polskie gazety. Jesteśmy dumni z tego, co się wydarzyło w ostatnich latach i dumni z naszych kibiców - mówił Rutkowski i zapowiedział, że z Kadzińskim będzie jeszcze przez lata współpracował. Syn właściciela w zarządzie W składzie zarządu klubu znajdzie się Piotr Rutkowski - syn właściciela klubu. Zdaniem ojca, ma odpowiadać za całość spraw związanych ze sportem. To o tyle dziwne, że dyrektorem sportowym w Lechu jest od pięciu miesięcy Andrzej Dawidziuk. - Pan Dawidziuk świetnie się zna na sporcie, doskonale czuje się w stricte sportowej otoczce pierwszej drużyny. Trudno oderwać go od meczu czy treningu drużyny. Piotr będzie zajmował się stroną sportową w nieco szerszym pojęciu. Przykład - w grudniu mamy Lech Cup U-12, a przy tej okazji wielką konferencję trenerską, na która jest już ponad 500 zgłoszeń. Piotr będzie odpowiedzialny za międzynarodowe kontakty z klubami, a że mamy je na znakomitym poziomie, świadczy zestaw klubów, które przyjadą na ten turniej (m.in. Barcelona, PSG, Tottenham, Sporting Lizbona, Borussia Dortmund, Atletico Paranaense - dop. red.) - zdradził Rutkowski senior. Nowym szefem spółki Marcelin Management, która od 1 października jest formalnie - razem z Lechem - operatorem stadionu, został Bogdan Gleinert. Wcześniej był m.in. członkiem zarządu Amiki Wronki SA - Musi połączyć sprzedaż spółki, która była na poziomie ośmiu, dziewięciu milionów złotych z rolę operatora obiektu. Chodzi o to, by koszty zarządzania stadionem były na jak najniższym poziomie. Drugim elementem będzie sprzedaż tych wszystkich usług, które dziennikarze opisują jako koncerty. Takie coś odbywać się będzie raz do roku - przyznaje Rutkowski. - Miasto wynegocjowało z nami bardzo dobry kontakt, który również jest pełen pułapek. Wspólnie będziemy musieli je omijać, bo tylko współpracując dojdziemy do etapu, w którym mecze Mistrzostw Europy uda się przeprowadzić na tym stadionie tak, jakbyśmy tego chcieli. Dla mnie to pole minowe, po którym będę się musiał poruszać. Ale kto te miny będzie detonował, nie potrafię powiedzieć - stwierdził Gleinert. Bydgoszcz dolała benzyny do ognia Ustępujący prezes pozytywnie ocenił swoją pracę. - Zbudowaliśmy podwaliny pod wielki klub, który teraz ma wszystko, by w przyszłości był jeszcze lepszym klubem. We wszystkich rankingach jesteśmy w pierwszej trójce, ale zawsze najbardziej medialnym klubem - mówił Kadziński, który w poniedziałek pożegna się ze swoją rolą. Jacek Rutkowski odniósł się także do zawieszenia protestu przez kibiców "Kolejorza". Doping, którego brak mocno uderzył we frekwencję, ma wrócić od niedzielnego spotkania z Legią. Właściciel Lecha odniósł się do wszystkich wydarzeń, które nastąpiły po zamieszkach w finale Pucharu Polski w Bydgoszczy. Wtedy kibice Lecha i Legii zdemolowali część stadionu Zawiszy. - Z jakiegoś incydentu stworzyliśmy wielką sprawę, o której pana kolega napisał 40 artykułów o tym samym - odniósł się Rutkowski do pytania dziennikarza Gazety Wyborczej. - Efekt jest nie tylko w Poznaniu, ale w całej Polsce, na pojedynki Wisły z Odense było tylko 12 tysięcy widzów. Na naszym stadionie latem na imprezę Red Bulla przyszło 40 tysięcy widzów, a między 40 a 12 tysięcy różnica jest ogromna - analizował Rutkowski i wspominał czasy swojej młodości. - Poznań ma wielki potencjał, jak byłem studentem i chodziłem na mecze, to spotkanie z Zawiszą oglądało 50 tysięcy widzów, a ze Śląskiem 45. Ta historia z Bydgoszczy była zupełnie niepotrzebna i dolała benzyny do ognia. Wszyscy sprawiliśmy, że teraz na stadion przychodzi po 15-20 tysięcy widzów, a mogłoby więcej. Przed wszystkimi długa droga, ale może wspólnie uda się sprawić, że każde spotkanie będzie oglądało te 25-30 tys. widzów, a mecz z Legią komplet - dodał. Rudniew zostaje - do lata Szefowie Lecha zapewnili, że zimą klubu na pewno nie opuści Artjom Rudniew. Najlepszy strzelec ekstraklasy może być łakomym kąskiem dla czołowych europejskich drużyn, bo strzela bramki jak na zawołanie. - Nadejdzie czas, że będzie trzeba go sprzedać, bo to zawodnik wyjątkowy i podobnie jak Lewandowskiego nie utrzymamy go w Lechu. Zimą jest to jednak wykluczone, bo Rudniew ma pomóc Lechowi wywalczyć mistrzostwo Polski - powiedział Kadziński. Ustępujący prezes klubu zdradził, że tzw. komitet transferowy rozmawiał o przyszłości Semira Stilicia, któremu za osiem miesięcy skończy się kontrakt w Lechu. - Latem Semir wiedział, że jak dostanie dobrą ofertę, to będzie mógł odejść. Tak teraz wiemy, że jest nam potrzebny i nie ma tematu odejścia. Czekamy, co się wydarzy w barażach o EURO 2012. Jeśli Bośnia wygra z Portugalią, to Semira czekają ciężkie rozmowy z nami - zapowiedział Kadziński i dodał: - Myślę, że wtedy przedłuży kontrakt.