Mezenga przyszedł do Legii latem 2010 roku. Wychowanek Flamegno miał zawojować Ekstraklasę, po tym jak wcześniej został królem strzelców drugiej ligi tureckiej. Stało się jednak inaczej. Piłkarzowi nie udało się wywalczyć miejsca w wyjściowym składzie drużyny. Walkę o "plac" przegrywał najpierw z Michałem Kucharczykiem, a potem z Michalem Hubnikiem. Do tego kibice zarzucali mu, że nie piłkarz nie przykłada się do treningów, a podczas meczów nie chce "umierać" za Legię i tylko snuje się po boisku. Złośliwi kibice zaczęli nazywać go "Łazęga". Przygoda z Legią skończyła się więc latem 2011 roku. Warszawianie nie zamierzali więcej korzystać z usług Brazylijczyka, więc ten musiał poszukać nowego klubu. Trafił nie najgorzej, bo do Crvenej Zvezdy. Start miał dobry, bo strzelił dwa gole dla serbskiej drużyny w kwalifikacjach Ligi Europejskiej. Potem grał raczej średnio i niewiele było o nim słychać. Aż do teraz! W środowym meczu Pucharu Serbii z FK Smederevo Mezenga strzelił gola, który z miejsca został okrzyknięty murowanym faworytem na trafienie sezonu. Bruno otworzył wynik spotkania wygranego przez Crveną 4-0 pokonując Dejana Rankovicia fantastycznym strzałem piętą. Tym trafieniem sprawił, że świat znów zwrócił na niego uwagę, a kibice "Czerwono-białych" znów zaczęli pokładać nadzieje w chimerycznym 23-latku. Gol Bruno Mezengi w meczu z FK Smederevo: