O hokeju mówi się w Kanadzie, że jest jak religia. Kibicują wszyscy, łącznie z najnowszymi imigrantami, dla których ta gra jest jednym z pierwszych sposobów na integrację. Mecze finałowe Pucharu Stanleya oglądało się w pubach, restauracjach i na telebimach na ulicy. Do awantur po wydarzeniach sportowych tu raczej nie dochodzi (ostatnie duże zamieszki miały miejsce w 1994 r., także po Pucharze Stanleya), więc kiedy w minionym tygodniu po środowym meczu, w którym Vancouver Canucks przegrali u siebie z Boston Bruins rozpoczęły się uliczne zamieszki, Kanadyjczycy byli w szoku. Policja wszczęła dochodzenie, a mieszkańcy miasta, nie czekając na jego wyniki, postanowili sami rozprawić się z awanturnikami. Nie jest im trudno - w internecie pojawiły się tysiące zdjęć, na których dokładnie widać sprawców rozbijania szyb sklepowych i niszczenia samochodów. Wielu mieszkańców Vancouver, jeszcze podczas zamieszek, próbowało bronić samodzielnie mienia - bywało, że skutecznie. Następnego dnia wszystkie media pokazywały ludzi, którzy, po skrzyknięciu się właśnie przez internet, sprzątali chodniki. Wyraźnie wzruszonych policjantów pokazywano na tle radiowozów, na których mieszkańcy przyklejali karteczki z podziękowaniami. Policja zaczęła analizować zdjęcia z kamer ulicznych oraz zamieszczane w internecie i twierdzi, że jest na nich wiele osób znanych chociażby z ubiegłorocznych zamieszek w Toronto podczas szczytu G8/G20. Sami mieszkańcy Vancouver również identyfikują uczestników zamieszek, a informacje na ich temat zaczęli zamieszczać na portalach nazywanych "name and shame", czyli "wskaż i zawstydź". Dziennik "The Vancouver Sun" pisał, że takie działania to właściwie "dożywocie" dla awanturników, orzeczone zanim sądy w ogóle się nimi zajęły. Taki los spotkał np. siedemnastolatka, dobrze zapowiadającego się sportowca, który miał brać udział w podpaleniu radiowozu. Po pojawieniu się jego zdjęć i danych w internecie cała rodzina musiała uciekać z domu. Dwa dni później nastolatek wydał specjalne oświadczenie, w którym przepraszał za to, co zrobił. Kolejny przypadek opisywany przez "The Vancouver Sun" dotyczy dwudziestoletniego rowerzysty górskiego, który natychmiast po jego identyfikacji stracił sponsorów. Z kolei dziennik "The Globe and Mail" opisywał przypadek studentki University of British Columbia, która nie brała udziału w zamieszkach, ale przechodząc obok jednego z obrabowanych sklepów wpadła na pomysł, by zabrać sobie dwie pary spodni "na pamiątkę", jak mówiła. Ktoś ją sfotografował, sprawą zajmuje się policja, a studentka już straciła pracę. Takich przypadków można spodziewać się znacznie więcej, bo rozzłoszczeni sąsiedzi i znajomi bez problemu identyfikują uczestników zamieszek. Kanadyjskie media wskazują, że część winowajców postanowiła oddać się w ręce policji bez czekania na formalne postawienie zarzutów. Cytowany przez "The Vancouver Sun" Christopher Schneider, socjolog i ekspert kryminalny podkreślał, że tak szerokiej reakcji w internecie dotychczas nie było, a jej konsekwencje mogą być takie, jak w przypadku publikacji WikiLeaks. Zwrócił też uwagę, że właściwie po raz pierwszy w sieci spotkać się można z odpowiednikiem tłumu ulicznego i jego mentalnością: stąd na przykład liczne pogróżki pod adresem uczestników trwających ok. trzech godzin zajść. "The Globe and Mail" komentował, że internet i media obywatelskie są jak szeryf po zamieszkach w Vancouver. Problemem, na który zwracają uwagę kanadyjskie media, jest to, iż wśród osób, których zdjęcia zamieszczono w internecie są także zupełnie przypadkowi przechodnie. Dla nich omyłkowe zamieszczenie zdjęcia z komentarzem, choćby na Facebooku, może stać się wyrokiem wydanym bez sądu. Niemniej wygląda na to, że młodzi ludzie, którzy sami przecież używają telefonów komórkowych, w które oczywiście jest wbudowany aparat fotograficzny, nie zdawali sobie sprawy, że mogą zostać sfotografowani podczas popełniania przestępstwa. Hokeiści Boston Bruins po raz szósty triumfowali w rozgrywkach Pucharu Stanleya. W finale play off sezonu 2010/2011 pokonali Vancouver Canucks 4-3. Decydujący mecz, rozegrany w Kanadzie, Bruins wygrali 4-0. Z Toronto Anna Lach