W odróżnieniu od pierwszego spotkania z Białorusią (4-1), tym razem Kanada miała spacerek. - Przy stanie 3-0 mieliśmy kilka przewag, udało się strzelić na 3-1, ale na więcej nie pozwolił nam James Reimer. Bramkarzowi z NHL trudniej strzelić, niż tym z naszej ligi - kręcił głową w rozmowie z INTERIA.PL były napastnik Zagłębia Sosnowiec Teddy Da Costa, który wespół z bratem Stephanem należał do wyróżniających się napastników "Trójkolorowych". Ekipa "Klonowego Liścia" w I tercji przyspieszyła, wypracowała kilka okazji i oddała 15 strzałów na bramkę Francuzów. Ograny w NHL-u Cristobal Huet obronił tylko 12 z nich i po I tercji został zmieniony przez dużo słabszego Lhenry'ego Fabrice'a. - Musieliśmy go przyoszczędzić na ostatni mecz pierwszej fazy grupowej. Spróbujemy pokonać Białoruś, bo to gwarantowałoby nam automatyczne utrzymanie - planuje Teddy. Zdobywca Pucharu Stanleya nie musi zdzierać gardła Srebrnowłosy, tęgawy trener Kanady Ken Hitchcock nie musiał zdzierać gardła w boksie, ani w szatni. Zdobywca Pucharu Stanleya (z Dallas Stars w 1999 r.) ma posłuch w młodej ekipie. Tym bardziej, że jej dowódcą jest jego były podopieczny z Columbus Blue Jackets - Rick Nash. Strzały w okienko (Marc-Andre Gragnani na 1-0, czy Brent Burns na 6-1), wygrane pojedynki z bramkarzem (Nash na 7-1, czy Jeff Skinner na 8-1) dawały Kanadzie gola za golem. Francuzi musieli się dwoić i troić w obronie, by nie skończyło się dwucyfrówką. Ekipa "Klonowego Liścia" okazała się być litościwą - w końcówce grała w przewadze, ale nawet nie zamknęła rywala w tercji, by nie robić mu przykrości. Posiłki z NHL nadal w odwodzie Mimo wysokiej wygranej Hitchcock i jego załoga to na razie moc uśpiona. A przecież w odwodzie pozostaje jej jeszcze czterech zawodników, którzy dojadą z NHL po rozstrzygnięciu półfinałów konferencji w walce o Puchar Stanleya. Nawet bez nowych asów jest na co popatrzyć. W niedzielę klasą dla siebie był napastnik Ottawa Senators - Jason Spezza. Niby szczuplutki, ale spróbujcie mu odebrać krążek! Potrafił przepchnąć się z krążkiem nawet przez trójkę Francuzów. Zademonstrował niebywałą technikę kija i siłę rąk. - Silne ręce - tego najbardziej brakuje naszym hokeistom. Apeluję do nich, by pracowali również nad górnymi partiami mięśni - powiedział nam w niedzielę selekcjoner reprezentacji Polski Wiktor Pysz, który nie może przeboleć faktu, że po reformie rozgrywek spadamy do trzeciej światowej ligi. Na Słowację tak blisko, a Polska w III lidze Steel Arena w Koszycach, to lodowisko-cacko. W Polsce długo na takie będziemy czekać. Z górnych, stromych, zawieszonych tuż nad lodem trybun wszystko widać jak na dłoni, znacznie lepiej niż w telewizji. Można sobie do woli analizować taktykę, grę bez krążka, poruszanie się "piątek" i bramkarzy. Przez słabnącą ligę i dołującą razem z nią reprezentację Słowacy postrzegają nas jak kraj egzotyczny hokejowo. - Pan jest z Polski. A to wy macie tam w ogóle hokej? - dziwił się ochroniarz kontrolujący na elektronicznej bramce każdego z dokładnością taką, jakby się wchodziło na pokład samolotu lecącego do Nowego Jorku. - W światowej trzeciej lidze, ale mamy - odpowiedzieliśmy zgodnie z prawdą. Podczas MŚ w Bratysławie zbierze się kongres IIHF (Światowa Federacja Hokeja na Lodzie), który najpewniej zatwierdzi reformę, w myśl której czwarte zespoły I Dywizji MŚ (w tym Polska), za rok zagrają w światowej trzeciej lidze. Pierwsze w historii MŚ elity rozgrywane na Słowacji dopiero się rozkręcają, ale już nie brakuje ciekawych rozstrzygnięć. W sobotę w Bratysławie sensację sprawili Norwegowie, którzy po rzutach karnych ograli faworyzowanych Szwedów. Na starcie turnieju trochę w blokach została Rosja. "Sborna" Wiaczesława Bykowa najpierw przegrała 0-2 z Niemcami, a w niedzielę musiała się napocić, by pokonać Słowenię 6-4. Gdyby z nią przegrała, mogłaby po raz pierwszy w historii bronić się przed spadkiem do I Dywizji. Kanada - Francja 9-1 (3-0, 2-1, 4-0) 1-0 Gragnani (1:02 w przewadze), 2-0 Spezza (6:35), 3-0 Skinner (12:02), 3-1 Bellemare (29:14 w przewadze), 4-1 Stewart (36:06), 5-1 Pietrangelo (36:49), 6-1 Burns (41:41 w przewadze), 7-1 Nash (44:38), 8-1 Skinner (54:30 z karnego), 9-1 Zajac (57:44). Rosja - Słowenia 6-4 (1-0, 1-1, 4-3) 1-0 Atjuszow (4:22 w przewadze), 1-1 Hebar (29:15), 2-1 Afinogienow (35:41), 2-2 Golicić (42:49), 3-2 Kulikow (46:15), 4-2 Artjuchin (46:53), 4-3 Golicić (47:21), 4-4 Pajić (51:28), 5-4 Radułow (56:19), 6-4 Zinowiew (59:22). Korespondencja ze Słowacji