"Na pewno widzę się wśród zawodników pierwszej 15 na igrzyskach olimpijskich. Moim marzeniem jest też abyśmy zdobyli "złoto" w konkursie drużynowym. Natomiast jak będzie to czas pokaże. Najważniejsza jest jednak konsekwencja w tym co robimy, konsekwencja w działaniu, wiara i... zabawa" - powiedział w Krakowie członek polskiej kadry A skoczków narciarskich Kamil Stoch. Zawodnik uważa, że opinia, iż jest "zastępcą" Adama Małysza - gdy ten jest w słabszej formie - jest mocno naciągana. Nie czuje się też przywódcą kadry A skoczków narciarskich: "Mamy w kadrze teraz taką sytuację, że gdy ktoś skacze słabiej następny skacze lepiej. Jest nas już sześciu zawodników, którzy mogą walczyć o punkty w Pucharze Świata." Podkreślił, że w kadrze panuje rodzinna, koleżeńska atmosfera: "kto w danej chwili jest mocniejszy, lepszy, przejmuje pałeczkę lidera". Stoch nie jest zdecydowanym zwolennikiem ani nowego, ani starego systemu sposobu oceniania zawodników w skokach narciarskich. "Stary miał urok w tym, że skoki były nieprzewidywalne, nie wiadomo było komu "powieje" i kto wygra. Natomiast nowy jest bardziej sprawiedliwy tylko niedopracowany. Jeżeli FIS stanie na wysokości zadania i dopracuje go, to on się sprawdzi" - powiedział. Jak przyznał odczuwa jeszcze niedogodności związane z kontuzją barku, którą długo leczył (odniósł ją w sierpniu 2008 r.). "Czasami po ciężkim dniu - gdy mamy natłok treningów - to wieczorami czuję, że trochę dolega mi bark. Ale nie przeszkadza mi to w obowiązkach" - dodał skoczek. Pierwszy start w cyklu Pucharu Świata czeka Stocha i kolegów 27 listopada w fińskim Kuusamo.