Centralne Ośrodki Sportu w Polsce szykują się do przyjęcia pierwszych sportowców po blisko dwumiesięcznej przerwie spowodowanej pandemią koronawirusa. Jako pierwsze swoje obiekty udostępnią Spała i Wałcz. W tym drugim ośrodku za kilka dni zameldują się dwie dość liczne grupy wioślarzy i kajakarzy. "Chcemy zrealizować tę ofertę powrotu do COS-ów i rozpocząć zgrupowanie. Owszem, dochodzą do mnie głosy, że niektórzy zawodnicy próbują kontestować ten pomysł, ale ja uważam, że oni po prostu przynudzają. Zgadzam się z tym, że te warunki pobytu będą dość specyficzne, nigdy wcześniej nie spotkali się z taką sytuacją. Ważne jest, że mogą trenować" - powiedział PAP Wróblewski. Dla kajakarzy i kanadyjkarzy ten sezon będzie także wyjątkowy, bowiem wszystko na to wskazuje, że nie odbędzie się żadna impreza międzynarodowa. Nie zostały jeszcze odwołane tylko akademickie mistrzostwa świata zaplanowane na sierpień na Białorusi. "Nie ma imprezy docelowej i ktoś mógłby stwierdzić, że nie ma sensu takie zgrupowanie. Może nie ma sensu doraźnego, ale ten cel główny wisi nad nami w 2021 roku. Mądrzy, wytrzymywali zawodnicy i trenerzy ułożą sobie taki plan, by teraz poprawiać swoje wyniki wydolnościowe, popracować nad siłą czy techniką. Ważne, by zawodnicy nie wpadli w jakiś +dołek+" - zaznaczył prezes PZKaj. Wróblewski przyznał, że jeśli w wałeckim ośrodku, który obecnie może przyjąć maksymalnie 100 osób, zacznie robić się ciasno, być może jedna z grup skorzysta z obiektów Zawiszy Bydgoszcz. Zawodników na COS-ach czekają liczne obostrzenia dotyczące korzystania ze stołówki czy uczestnictwa w treningach. Zawodnicy mogą trenować w sześcioosobowych grupach. Będą też mieli ograniczony kontakt między sobą w czasie między treningami i zamieszkają w pokojach jednoosobowych, które będą sami musieli sprzątać. Nie będą też mogli opuszczać terenu ośrodka. Do Wałcza pojadą trzy grupy - kajakarki, kajakarze oraz kanadyjkarki. Kadra kanadyjkarzy ma rozpocząć zgrupowanie w czerwcu. Zdaniem trenera kajakarzy Roberta Włodarczyka, dużym wyzwanie będzie ułożenie planu treningowego, aby nie kolidował on z programem zajęć innych grup. "Jezioro jest duże i na pewno się na nim pomieścimy. Tu nie ma możliwości, aby jeden zawodnik był blisko drugiego. Gorzej z siłownią, w Wałczu są tylko trzy, a maksymalnie będzie mogło trenować sześć osób jednocześnie. My przyjeżdżamy 12-osobową kadrą, więc musimy podzielić ją na dwie grupy. Dlatego tego programu godzinowego zajęć nie ułożymy sobie tak, jak byśmy chcieli. Zresztą, wiele wytycznych dotyczących treningów poznamy pewnie po przyjeździe" - wyjaśnił Włodarczyk. Jego podopieczni w tym roku zaliczyli dwa zgrupowania w Portugalii. W połowie marca szykowali się do kolejnego wyjazdu na Półwysep Iberyjski, ale z powodu pandemii koronawirusa zamknięto granice. Zresztą tor w Montemor, gdzie mieli trenować, też został zamknięty. Kajakarze początkowo trenowali jeszcze w Olsztynie, ale po 10 dniach musieli przerwać przygotowania. Szkoleniowiec nie ukrywa, że przełożenie igrzysk to także szansa dla jego grupy, z którą pracuje dopiero od listopada ubiegłego roku. Kilku zawodników będzie próbowało uzyskać kwalifikację olimpijską, ale na razie nie wiadomo, w jaki sposób i na jakich regatach kajakarze będą o nią walczyć. "Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Dla naszej grupy, tak młodej i rozwojowej to jest jakaś szansa, rok dodatkowej pracy. Dlatego bardzo mi zależy, żeby odbyły się choć jedne zawody międzynarodowe. Dla nas taki sprawdzian byłby potrzebny, moglibyśmy pokazać swój poziom sportowy. Może wówczas też władze związku i ministerstwa spojrzałyby przychylniej na nas. Jeśli będą +cięcia+ kosztów, to może okazać się, że nie będziemy mieli środków na przygotowania w przyszłym roku. Kanadyjkarze czy kajakarki mają już kwalifikacje olimpijskie, więc takich zawodów aż tak bardzo nie potrzebują, jak my" - wyjaśnił szkoleniowiec Prezes Wróblewski liczy natomiast, że najważniejsze zawody krajowe zostaną rozegrane jeszcze w tym roku. Związek będzie chciał zorganizować mistrzostwa Polski w sprincie, maratonie, slalomie i w rywalizacji długodystansowej. "To jest nasz priorytet, mistrzostwa możemy rozegrać nawet w listopadzie. Jeśli nie odbędzie się Olimpiada Młodzieży, to też chcemy zorganizować regaty w ramach tej imprezy. Warunkiem jest jednak zniesienie ograniczeń dotyczące liczby osób, które mogą uczestniczyć w zgromadzeniach, czy zawodach sportowych. Przy limicie 50 uczestników trudno przeprowadzić mistrzostwa kraju w sprincie" - podsumował Wróblewski szef PZKaj. autor: Marcin Pawlicki