Justyna Kowalczyk była bohaterką soboty w Szklarskiej Porębie. To dla niej na Polanę Jakuszycką przyjechało pięć tysięcy ludzi, a przed telewizorami zasiadły miliony. Justyna była tak szczęśliwa, że zdobytą żółtą koszulkę, która może być przecież tymczasowo w jej rękach, chyba ....przeceniła. Postawiła ją wyżej, niż cztery medale olimpijskie i sześć mistrzostw świata! To dowód, jak jej zależało na tym, by wygrać na "własnych śmieciach". Ani fanów, ani "Królowej Nart" nie załamało piątkowe niepowodzenie w sprincie, w którym Justyna nie weszła do półfinału. - To nie było potknięcie, po prostu nie jestem specjalistką w tej konkurencji - podkreślała w sobotę Kowalczyk. Kibice spisali się na szóstkę w szkolnej skali od 1 do 6. Organizatorzy PŚ z Międzynarodowej Federacji Narciarskiej (FIS) podkreślali, że nie często się zdarza, by gorący doping był dla wszystkich startujących ekip, a nie tylko gospodarzy. Polscy fani dopingiem nieśli nawet najgroźniejszą konkurentkę Justyny - Marit Bjoergen. Okrzyki dla Kowalczyk były jednak zdecydowanie najgłośniejsze. - Postanowiłam bieg rozegrać mądrze, choć nie było to łatwe. Kiedy się słyszy tak wiele gorących serc i tak głośne okrzyki, to od razu chciałoby się pobiec na tyle, na ile się da. Założenie było jednak takie, aby nie dawać z siebie wszystkiego na tych ostrych podbiegach, by zachować siły na ostrą walkę na pozostałej części trasy. Właśnie tak zrobiłam - zdradzała tajniki taktyki "Królowa Nart". Kowalczyk dodała, że trasa Pucharu Świata w Szklarskiej pod względem skali trudności była przeciętna. - Nie była ani najtrudniejsza, ani najłatwiejsza. Jest tu jeden długi podbieg, ale wymagający od nas bardziej dobrej techniki, a nie wydolności - tłumaczyła. Justynę, jej trenera Aleksandra Wietrietielnego i cały team sobotni start kosztował sporo nerwów. Z uwagi na odwilż do końca trwały dywagacje, jakich smarów użyć. -m W pogotowiu mieliśmy wiele posmarowanych nart, ale w ostatniej chwili postawiłam na nowaksy. Okazało się to być strzałem w "dziesiątkę", skoro wyprzedziłam Marit o ponad 30 sekund - przyznała najlepsza polska biegaczka. Czy Justyna będzie wspierać kandydaturę Szklarskiej Poręby na zorganizowanie tu Pucharu Świata w 2014 roku? - Jestem za każdą promocją biegów narciarskich w Polsce. Nie tylko w Szklarskiej, ale gdziekolwiek indziej - w Ustrzykach, Zakopanem, czy Supraślu. Sami państwo widzicie, że nartki, to taki fajny sport, że można go uprawiać samemu bez wielkich nakładów. Podczas tygodniowego pobytu tutaj mogłam zaobserwować, że jest tu tak bardzo wielu turystów, którzy przyjeżdżają na ferie właśnie na narty. To naprawdę coś niesamowitego - kręciła głową biegaczka narciarska. - Jako absolwentka Akademii Wychowania Fizycznego mam obowiązek i prawo szerzyć kulturę fizyczną w Polsce. W przyszły weekend nastąpi przerwa w karuzeli Pucharu Świata biegaczy narciarskich. Kowalczyk zamierza się zrelaksować w tym czasie. - Po tej wielkiej mobilizacji, bo naprawdę zależało mi na sobotnim starcie, przyda się odrobina relaksu. Zamierzam odpocząć od tego zamieszani. Kilka dni spędzę w Szklarskiej Porębie, później udam się na badania kontrolne do Warszawy i od niedzieli będę już w Lahti. Ten tydzień może nie będzie relaksacyjny, ale mam nadzieję, że będzie chociaż cichy - powiedziała Justyna. Biegaczka z Kasiny Wielkiej odzyskała żółtą koszulkę liderki klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, ale nad Marit Bjoergen ma tylko 14 pkt przewagi. - Do końca sezonu będzie naprawdę duża walka. O ile się nie mylę, następnym startem będzie bieg łączony w Lahti. Spodziewam się, że Norweżki pobiegną tam mądrze taktycznie - przewiduje Polka. Liderka PŚ ma świadomość tego, że przed zawodami zamykającymi sezon musi wypracować sobie przewagę, jeśli marzy o czwartej z rzędu Kryształowej Kuli. - Rywalizacja kończyć się będzie stylem dowolnym w Falun, a nie jest on moją najmocniejszą stroną, więc muszę jak najlepiej punktować we wszystkich "klasykach", jakie pozostały w tym sezonie - mobilizuje siebie Justyna. Michał Białoński, Polana Jakuszycka