Dzisiejszego spotkania Sportingu Braga z Academicą Coimbra (początek o godz. 21.15) Juskowiak jeszcze oglądał nie będzie, ale w styczniu trener napastników mistrza Polski zapewne do Portugalii się wybierze. INTERIA.PL: Jest Pan zadowolony z tego losowania? Andrzej Juskowiak: - Najgorzej nie trafiliśmy. Gdybyśmy wpadli na FC Porto, byłoby nam zdecydowanie trudniej. Braga gra ostatnio średnio, w lidze z pięciu spotkań wygrała tylko jedno i odpadła od czołówki. To jednak zespół dość specyficzny, bo zawsze gra o zwycięstwo. W Lidze Mistrzów nie zremisowali ani jednego spotkania, w portugalskiej ekstraklasie tylko dwa. Mocną stroną Bragi jest ofensywa, ale nic w tym dziwnego, skoro trener Domingos Paciencia był świetnym napastnikiem. To też nieobliczalny zespół, bo z Arsenalem potrafi przegrać na wyjeździe 0-6, a później pokonać go u siebie 2-0. Dobrze się stało, że trafiliśmy na klub z Portugalii, bo przynajmniej chłopcy będą mieli już przekrój całej europejskiej piłki. Teraz graliśmy z drużynami z ligi austriackiej, włoskiej i angielskiej, wcześniej z ukraińskiej czy czeskiej. To się przyda w przyszłości. W Portugalii to rzadki przypadek, by jakiś klub włączył się do walki o trzy czołowe miejsca z FC Porto, Sportingiem i Benficą. Bradze się to udało. - Bo miała świetny poprzedni sezon. Jako jedyna była w stanie rywalizować z Benficą, która rozgrywała fantastyczne mecze. Dla kogoś, kto interesuje się ligą portugalską, nie było to niespodzianką. Braga grała bardzo wyrachowaną piłkę, do tego skuteczną. Po sezonie odeszło z niej mnóstwo zawodników, ale jak widać, świetnie sobie z tym problemem poradzili. Jednym z objawień Sportingu Braga jest Brazylijczyk Lima, który zdobył już dziewięć bramek, a w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów strzelił Sevilli hat-tricka. Trener Ryszard Kuźma zdradził, że miał trafić do Lecha. - No to się trener Kuźma wygadał... Rzeczywiście, Lima spadł z Belenenses Lizbona z ekstraklasy i miał być w Poznaniu. Do naszego klubu trafiła wtedy oferta z propozycję jego zatrudnienia, zjawił się nawet jego menedżer, a ja tłumaczyłem rozmowy i warunki kontraktu. Ostatecznie nie doszło do porozumienia, a jak widać, trochę szkoda. Sporting to zespół własnego boiska? W eliminacjach do LM i samej fazie grupowej w czterech spotkaniach w Bradze nie stracił nawet gola, potknął się tylko w meczu z Szachtarem. - Powiem tak: czy to na własnym stadionie, czy na wyjeździe, Braga gra zawsze ofensywnie. To trochę rola trenera Domingosa, który jako były napastnik lubi system 4-3-3. Przed swoimi kibicami grają może trochę spokojniej, na wyjazdach za to tracą wiele bramek po kontratakach. Wy będzie mogli oglądać Bragę w meczach ligowych w styczniu, oni was tylko w sparingach w Hiszpanii. - To nie ma większego znaczenia. Na tym etapie nie ma już wielkich tajemnic, kluby wiedzą o rywalach prawie wszystko. Ważne jest, żeby zobaczyć przeciwnika właśnie na żywo, bo wtedy widać, jak się poruszają piłkarze, jak ten zespół żyje. Pan, jako wysłannik Lecha, raczej nie będzie oglądał rywali anonimowo, bo i tak Pana rozpoznają. - Na pewno pojadę oficjalnie. To już nie czasy, że jeździ się gdzieś w roli kibica. Do nas też przylatywali przedstawiciele Juventusu czy Manchesteru City, dostawali zaproszenie do saloniku dla VIP-ów i oglądali mecz w komfortowych warunkach. My też tak robimy. 17 lutego, gdy przyjdzie Lechowi i Bradze grać w Poznaniu, w Polsce może być środek zimy. To spore utrudnienie dla lubiących ciepło Portugalczyków. - Nie sądzę. Grali przecież z Szachtarem w Doniecku, więc ani niskie temperatury, ani śnieg nie powinien ich zaskoczyć. Trochę może przeszkadzać, ale nie będzie to czynnik aż tak istotny. Za to ciekawiej może być w meczu w Bradze, bo nie da się wykluczyć, że będziemy grać na wodzie. W Portugalii w tym czasie często zdarzają się mocne ulewy. Portugalczycy potrafią sobie radzić w takich warunkach, to może być ich atut.