Szwed nie zdołał powtórzyć sukcesu z poprzedniego turnieju, kiedy to triumfował w wielkim finale w Kopenhadze. Tym razem zdecydowanie czegoś w jego jeździe brakowało. W związku z tym Skandynaw nie był w stanie rywalizować na poziomie umożliwiającym choćby awans do półfinałów. "Po treningu nie ukrywałem optymizmu, bo motocykle pracowały jak należy, a w zawodach nie szło. Popełniłem też chyba błędy na dystansie, a przede wszystkim słabo ruszałem ze startu" - ocenia Jonsson. Żużlowiec z kraju "Trzech Koron" nie uniknął bardzo groźnie wyglądającego upadku. W XIII odsłonie Grand Prix Wielkiej Brytanii ostro starł się z atakującym go Chrisem Harrisem. Anglik szarżą po zewnętrznej przedarł się przed Andreasa i zdecydowanie zamknął go na wejściu w łuk. Szwed nie zdołał opanować motocykla po tym jak podniosło jego przednie koło i zahaczając o maszynę a nawet bark przeciwnika uderzył w bandę. Sytuacja wyglądała bardzo dramatycznie. Na szczęście Jonsson szybko podniósł się i o własnych siłach wrócił do parku maszyn. "Po wypadku w czwartej serii startów, gdy próbowałem kontratakować Chrisa Harrisa boli mnie bark i łokieć. Są to urazy typowo mięśniowe i nie ma złamań, więc zobaczymy jak to się będzie zachowywało po jakimś czasie" - mówi Jonsson na łamach serwisu internetowego. Szwed wczoraj zadebiutował w spotkaniach ligi brytyjskiej. Niestety pierwszy występ zakończył po przejechaniu łuku i przeciwległej do startu prostej. Na wejściu w drugi wiraż, próbując atakować po zewnętrznej Nicki Pedersena, upadł i uderzył w bandę. Ból poobijanego już czasie GP barku nie pozwolił mu na dalszy udział w potyczce. Jego The Lakeside Hammers ulegli Eastbourne Eagles: 55 - 38, a pod nieobecność Skandynawa prym w drużynie wiódł tradycyjnie Krzysztof Kasprzak, zdobywca 11 punktów. Konrad Chudziński