Urodzony w Japonii, a wychowany w koreańskiej rodzinie, napastnik drużyny Korei Północnej nigdy nie mieszkał w KRL-D i mówi, że nie ma takiego zamiaru. Jest jednym z 600 000 "zainichi", etnicznych Koreańczyków, zamieszkałych niekiedy od 3-4 pokoleń w Japonii jako rezydenci. Gra w japońskim klubie J-League, Kawasaki Frontale. Wybrał grę dla Północnej Korei. Lubi zakupy, snowboard i marzy o poślubieniu koreańskiej Spice Girl. Nie rozstaje się z laptopem, iPodem i Nintendo. Wyróżnia się na tle swych "ubogich" kolegów z kraju, gdzie funkcjonuje jeden państwowy program telewizyjny. Wszystko to nie byłoby możliwe gdyby na stałe zamieszkiwał w komunistycznej Korei. A jednak Jong Tae-se z dumą nosi koszulkę piłkarskiej reprezentacji Korei Północnej i roni łzy podczas hymnu KRL-D. Chłopak z japońskiej Nagoji może zostać gwiazdą futbolu międzynarodowego formatu po raz pierwszy do czasów Pak Doo-Ika, którego gol wyeliminował z MŚ 1966 Włochów. Północna Korea wróciła na boiska MŚ po raz pierwszy od 1966 r. 44 lata temu był to tajemniczy zespół i pozostaje nim do dziś. Mało o nim wiadomo, a młodzi gracze są również mało znani rywalom z grupy G MŚ 2010 - Brazylii, Portugalii i Wybrzeża Kości Słoniowej. Jong Tae-se, dowcipny i przystojny, z ujmującym uśmiechem, ale i trochę bezczelny, potrafi też strzelać gole. Gra elegancko, ale też szybko i agresywnie. Ma w dorobku 16 goli strzelonych w 24 meczach reprezentacji. Te walory spowodowały, że koreańskie media porównują go z Anglikiem Rooneyem. Szybko stał się najbardziej rozpoznawalną osobowością zespołu, zarówno na boisku jak i poza nim. Gdy piszą o nim - "północnokoreański Wayne Rooney" mówi, że któregoś dnia będą pisać o Rooneyu "angielski Jong Tae-se".