Głównie chodzi tu o zawodników, którzy w niedzielę, ostatnim dniu 87. mistrzostw Polski, uzyskaliby minimum PZLA na 13. mistrzostwa świata (27 sierpnia - 4 września). Szans na wyjazd do Korei nie mają już lekkoatleci, którzy osiągnęli wyniki na poziomie wskaźników B. Większość z nich nie znalazła uznania władz związku. Jedynymi osobami, które zostały zaakceptowane z minimum B to medalistki młodzieżowych mistrzostw Europy Joanna Fiodorow (rzut młotem) i Anna Jagaciak (trójskok) oraz brane pod uwagę do sztafety 4x100 m Marta Jeschke (100 m) i Anna Kiełbasińska (200 m). Wśród mężczyzn szansę na dodatkowy występ indywidualny otrzymał w biegu na 400 m Marcin Marciniszyn, któremu w Bydgoszczy do minimum A zabrakło zaledwie dwóch setnych sekundy. Mimo to i tak pojechałby do Daegu, gdyż wystartuje w zespole 4x400 m. Do Korei Południowej polscy lekkoatleci wylecą w dwóch grupach - 15 i 19 sierpnia. Prezes Skucha podkreślił, że warunki startu będą trudne, chociażby ze względu na przesunięcie czasowe, które wynosi siedem godzin. "Ponadto jest tam duża wilgotność, co też nie pozostanie bez wpływu na zawodników. Myślę jednak, że wszystko jakoś opanujemy; nasza aklimatyzacja potrwa średnio 10 dni" - wspomniał. Ekipa spędzi ten okres w odległości około 80 km od Daegu i będzie miała do własnej dyspozycji cały obiekt - duży hotel i nowy stadion. "Niektórzy z zawodników potrzebują jeszcze ciężkiej pracy, ale większość - przede wszystkim spokoju i lekkiego treningu. Myślę, że ta miejscowość nam to zapewni. Reprezentanci będą mieli pełen komfort, gdyż będą tam sami i cała infrastruktura będzie do ich dyspozycji w dowolnym momencie" - zaznaczył Skucha. Oczekiwania medalowe związku nie są wygórowane, stawia się głównie na utytułowanych lekkoatletów. "Myślimy o sześciu szansach medalowych, ale liczymy także na miłe niespodzianki. Wszystkie oczekiwania dzielmy jednak przez dwa, gdyż jak mówią wszelakie statystyki, najczęściej sprawdza się 50 procent szans. Trzy medale byłyby udanym występem" - powiedział prezes PZLA.