- Naszą ambicją nie był tylko awans do następnej rundy, ale walka o najwyższe cele, które w dalszym ciągu są naszym zasięgu - dodał szkoleniowiec "Biało-czerwonych. Polki znalazły się kolejnej fazie czempionatu Starego Kontynentu z jednym zwycięstwem (z Hiszpanią 3:2) i jedną porażką (z Holandią 0:3) na koncie. - Nikt z nas nie jest szczęśliwy po meczu z Holandią, bo być nie może. Musimy jednak patrzeć w przyszłość. Mamy trzy kolejne mecze z Belgią, Rosją i Bułgarią i na nich musimy się skupić - podkreślił Matlak. Zawodniczki podkreślają, że atmosfera w kadrze jest bardzo dobra, ale porażka z Holandią trochę podcięła im skrzydła. Jak zatem odbudować morale zespołu? - Nie ma mowy byśmy jakiekolwiek sytuacje odpuszczali. Jesteśmy do każdego meczu przygotowani. Mamy pełny przegląd sytuacji i materiały, które musimy wykorzystać. Nie mam tutaj psychologów. Mam zamiar robić to, co do tej pory. Wbrew pozorom to nie jest sprawa, która wydawałby się prosta. Dziewczyny same muszą wiedzieć, co do nich należy i same muszą sobie pomóc na boisku. Nikt za nie nie wejdzie grać. Żadnych cudów, ani kuglarstwa stosować nie można. Pracujemy ze sobą cztery miesiące i to nawet byłoby dziwne, gdyby człowiek zaczął się inaczej zachowywać niż do tej pory, bo być może ktoś uważa, że są takie potrzeby - zaznaczył selekcjoner reprezentacji Polski. Poniedziałek jest w mistrzostwach Europy dniem przerwy. Nie znaczy to, że zawodniczki mają wolne. - Jesteśmy po dwóch treningach - na siłowni i na sali. Po kolacji będziemy mieć odprawę taktyczną na temat pierwszego meczu z Belgią. Przygotowania do najbliższych spotkań będą wyglądały normalnie. Nie przewiduję żadnych zmian. Mamy trochę czasu na pewne przemyślenia, wyciągnięcie wniosków - powiedział Matlak. We wtorek Polki rozpoczynają decydującą batalię o awans do półfinału od pojedynku z Belgią. Na wpadkę nie można już sobie pozwolić. - Z Belgią graliśmy dwa razy w tym roku i dwa razy było ciężko wygrać. W pierwszy meczu w eliminacjach do mistrzostw świata pokonaliśmy je 3:2. Niedawno podczas turnieju w Weronie również toczyliśmy z nimi pięciosetowy bój. Wiemy jak grać z Belgią. Do tego zespołu doszła Virginie de Carne - zawodniczka nietuzinkowa. Na pewno będzie wymagała specjalnej opieki, ale jest jeszcze parę innych siatkarek w tym zespole, które potrafią grać w siatkówkę. W niedzielę o mały włos nie sprawiły dużej niespodzianki w meczu z Rosją (Rosja wygrał z Belgią 3:2 - przyp. red) - stwierdził Matlak. Oczywiście nie obyło się bez pytań i atmosferę, jak tworzą kibice w łódzkiej Atlas Arenie. - Uważam, że gra przy takiej publiczności to wielkie wyzwanie i wspaniała sprawa, ale trzeba spytać samych zawodniczek - zaznaczył Matlak. - Nic dodać, nic ująć - odparła krótko kapitan reprezentacji Polski Anna Barańska. - To naprawdę złożony proces i wierzę, że dziewczyny z czasem do tego przywykną i zaadoptują się to takiej publiczności. Na razie nie wymagajmy od nich za dużo, cieszmy się z tego, co osiągnęły do tej pory - powiedział sekretarz generalny PZPS i dyrektor generalny komitetu organizacyjnego ME Bogusław Adamski. - Wybierając taki zawód jesteśmy, że tak powiem, skazane na kibiców, a więc im więcej publiczności, im głośniej, tym jest lepiej - podsumowała środkowa naszej kadry Dorota Pykosz. Robert Kopeć, Łódź CZYTAJ TAKŻE: Aleksandra Jagieło: Rosjanki to nie maszyny Doroty Pykosz sposób na Gamową Joanna Kaczor: Przed nami kluczowe mecze