- Przegraliśmy z drużyną, która na dziś jest od nas lepsza. Mimo naszych wysiłków i pracy nad tym, aby zbliżyć się do ich poziomu. Nie udało się przez dwa miesiące zniwelować różnicy - dodał Matlak. Polki zmierzyły się Holandią po raz trzeci w ostatnim czasie. Dwukrotnie w rozgrywkach WGP (w Kielcach i Hong Kongu) i teraz w mistrzostwach Europy w Polsce. Wszystkie trzy mecze zakończyły się takim samym wynikiem 0:3. - Słychać opinie, że nasze przyjęcie było słabe. To jest prawda. W tym meczu jednak Holenderki miały przyjęcie na podobnym poziomie co my, ale ich atak w osobach takich zawodniczek jak Manon Flier czy Chaine Staelens sprawia, że dają sobie z tym radę. Skończyły o 20 piłek więcej w ataku i to była przyczyna naszej porażki. Poziom naszego przyjęcia oczywiście nie jest dobry, bo nie pozwala nam na kombinacyjną grę z wykorzystaniem wszystkich zawodniczek. Nasze skrzydłowe natomiast ustępują siłą ataku i warunkami fizycznymi Holenderkom - powiedział szkoleniowiec "Biało-czerwonych". Polki już wcześniej zapewniły sobie awans do następnej fazy turnieju. Wynik starcia z Holandią nie miał na to wpływu. W drugiej rundzie czeka nasze siatkarki bój m.in. z mocnym zespołem Rosji. - W tym roku graliśmy z Rosją dwa razy. Raz wygraliśmy, a raz przegraliśmy, ale wtedy ta drużyna była bez Jekateriny Gamowej. Rosja to zespół o lepszych warunkach fizycznych niż Holandia. Natomiast wydaje mi się, że na dzień dzisiejszy trochę gorzej zorganizowany taktycznie. Szansę widzę w tym, że organizacja gry nie jest tak perfekcyjna, jak w zespole Holandii. Czy Rosjanki są słabsze od Holenderek? To inny zespół. Musimy postarać się wykorzystać fakt, że są zgrane we wszystkich formacjach - ocenił Matlak. - Musimy szybko zapomnieć o porażce z Holandią. Czekają nas mecze z kolejnymi drużynami i będziemy się starać odrobić straty, które ponieśliśmy dzisiaj - zakończył Matlak. Robert Kopeć, Łódź