Rundę zasadniczą wygrały aktualne wicemistrzynie kraju - siatkarki Banku BPS Muszynianki Fakro Muszyna. Choć uczyniły to po raz pierwszy w historii, nie jest to większym zaskoczeniem. W zespole znad Popradu oprócz licznych polskich kadrowiczek, grają dwie reprezentantki Holandii - Caroline Wensink oraz Debby Stam-Pilon. Tuż za Muszynianką uplasowały się debiutujące w PlusLidze siatkarki Atomu Trefl Sopot. "Muszyna ma w końcu taki skład, że musi dobrze grać. W przypadku Atomu mówienie o nich beniaminek, to duże nieporozumienie. Żadna z dziewczyn grających w Sopocie nie jest beniaminkiem. Większość z nich to reprezentantki różnych krajów, a za klubem stoją ogromne pieniądze. W tym przypadku cele muszą być najwyższe" - powiedział Matlak. Jak dodał, w obecnym sezonie liga jest znacznie ciekawsza niż przed rokiem, a runda zasadnicza przyniosła bardzo dużo zaskakujących rozstrzygnięć. "W ubiegłym roku, rozgrywki były bardziej 'uporządkowane'. Ci co mieli wygrywać, to wygrywali. W tym roku mnóstwo było niespodzianek i to dużych, co może nie najlepiej świadczy o tych faworyzowanych zespołach. AZS Białystok miał taką serię, że wygrał z całą czołówką, co jak się okazało, nie wystarczyło nawet do gry w play off i teraz będzie musiał walczyć o utrzymanie. Najmniej tych wpadek zaliczyła Muszynianka i dlatego wygrała rundę zasadniczą. Było ciekawie, ale nie mogę powiedzieć, że towarzyszył temu fantastyczny poziom" - ocenił Matlak. Siatkarki z Muszyny w pierwszej rundzie play off zmierzą się z czwartym zespołem poprzedniego sezonu - Organiką Budowlani Łódź, w której w trakcie sezonu doszło do zmiany szkoleniowca. Wiesława Popika zastąpiła do niedawna zawodniczka Organiki Małgorzata Niemczyk. Postawa łodzianek to według Matlaka, jedno z największych rozczarowań w obecnym sezonie. "Jeśli w trakcie sezonu dochodzi w drużynie do zmiany trenera, to świadczy to o kłopotach, a nie dobrej grze. Na pewno mają skład lepszy niż rezultat jaki osiągnęły, bo trochę rzutem na taśmę awansowały do ósemki. Porażki w Lidze Mistrzów najwyraźniej w jakiś sposób wpłynęły na ich postawę w PlusLidze. Dziewczynom brakowało pewności siebie. Do tego kłopoty kadrowe sprawiły, że trzeba było dokonywać roszad na pozycjach, nie było więc stabilności w składzie" - skomentował szkoleniowiec. Matlak uważa, że ostatniego słowa nie powiedział broniący tytułu Aluprof Bielsko-Biała, który rundę zasadniczą skończyły dopiero na czwartym miejscu. "Bielszczanki miały przez długi czas kłopoty zdrowotne, nie grała m.in. Ania Werblińska i ostatecznie 'wylądowały' dość nisko. Mają potencjał nie dużo gorszy od zespołów z Muszyny czy Sopotu, co pokazały podczas Pucharu Polski. Ten ich występ w Inowrocławiu pokazał, że może to być ich początek marszu do góry i mogą jeszcze pomieszać szyki" - podsumował.