- To, że nie gram w klubie może naprawdę pracować na moją korzyść, bo będę świeży i głodny gry. - Jak pan oceni swój występ? - Zagrałem ostatnio dwa, trzy spotkania i mimo wszystko przynosi to jakieś efekty. Ja czuję się bardzo dobrze, jestem głodny gry i to, że nie gram za często wpływa na moją korzyść. Bardzo się cieszę i mam nadzieję, że wszystko będzie w porządku i będę mógł dobrze się przygotować do mistrzostw świata. Czasami człowiek koncentruje się na grze w klubie, a gra w reprezentacji mu nie wychodzi. Bardzo ciężko jest grając w klubie 60 meczów w sezonie, zagrać super na mistrzostwach świata. Liczę, że na mundialu w Niemczech będzie zupełnie inaczej niż cztery lata temu Korei. - Co powinniście jak najszybciej poprawić w waszej grze? - Obserwując naszą grę i słuchając tego co mówi fizjolog, który ją analizuję, to elementem nad którym musimy popracować jest wytrzymałość. - W pierwszej połowie nie popełnił pan żadnego błędu. Czy można zaryzykować stwierdzenie, że gdyby pan grał po przerwie, to bramka by nie padła? - Niestety, nie widziałem tej bramki, bo byłem w szatani, a ona padła zaraz na początku drugiej połowy. Może tak by się stało, ale nie ma co snuć takich rozważań. - Z USA zagrał pan z numerem jeden. - Tak postanowił trener i ja bardzo się z tego cieszę. Grałem przecież w prawie wszystkich meczach eliminacyjnych i mam nadzieję, że nie zawiodłem trenera. W dalszym ciągu będę walczył, aby być jak najlepiej przygotowanym do mistrzostw świata. Najważniejsza jest jednak drużyna. - Czy życie bramkarza nie jest przewrotne? Pan nie gra w klubie, a zaliczył dobry występ. Artur Boruc gra regularnie i popełnił katastrofalny błąd. - Bramkarz jest jak saper - myli się i jest bramka. Nie ma to znaczenia czy gra w klubie, czy nie, zawsze są takie same konsekwencje dla bramkarza. Myślę, że właśnie na tym polega nasz ciężki zawód. - Jacek Bąk zaapelował do Pawła Janasa, żeby jak najszybciej zdecydował się na jednego bramkarza. Co pan na to? - Ciężko mi na ten temat mówić. Ja będę jednak dalej skoncentrowany, będę na tyle się poświęcał i starał się udowadniać to, że to ja jestem numerem jeden. Na końcu to jednak trener zdecyduje, bo będzie widział jak to wszystko wygląda. A to, że nie gram w klubie może naprawdę pracować na moją korzyść, bo będę świeży i głodny gry. - Widać było brak Maćka Żurawskiego. Czy bez niego ofensywa nie daje rady? - W pierwszej połowie mieliśmy wiele pozytywnych fragmentów. Nawet dobrze sobie radziliśmy w ofensywie, graliśmy dobrze z pierwszej piłki. Ładnie wychodził na wole pole Frankowski, dobrze zgrywał "Rossi" (Grzegorz Rasiak - przyp. red.) do Szymkowiaka i to wyglądało bardzo optymistycznie. Teraz nie udało się strzelić, ale może uda się na mistrzostwach świata. - Czy nie ma pan obaw, że w czerwcu będzie podobnie jak na MŚ w Korei? - Na pewno będzie inaczej, bo nie będzie tylu meczów kontrolnych, jak przed MŚ w Korei. Poza tym jest to zupełnie inna drużyna. Wszyscy wiemy jak ta impreza może wyglądać i podejrzewam, że nie będzie żadnych niespodzianek. Ja mam wiele doświadczenia z ostatnich mistrzostw i mam nadzieję, że to zaprocentuje. - Mamy podobno czterech klasowych bramkarzy, ale rywalizacja prowokuje błędy, jak te Boruca. - Mamy również rywalizację o miejsce w składzie na lewej obronie, to samo jest w ataku. Mam nadzieję, że ta rywalizacja zaprocentuje i okaże się efektywna i efektowna oraz przyniesie dobre skutki. Andrzej Łukaszewicz, Kaiserslautern Zobacz galerię zdjęć z meczu Polska-USA Zobacz galerię kibiców z meczu Polska-USA