Rene Higuita, Jose Luis Chilavert, Jorge Campos, Peter Schmeichel, czy też Fabien Barthez - kiedyś to ich nazwiska wymieniano mówiąc o najbardziej charakterystycznych bramkarzach świata. Dziś takich pozostało niewielu. Jednym z nielicznych "świrów" między słupkami pozostaje Francuz Jeremie Janot z Saint Etienne, stojący na posterunku (czyli w bramce "Zielonych") już od 15 lat! Bramkarski ekstremista jakich mało Janot zaprzecza wszelkim stereotypom piłkarskiego bramkarza. Jest niski (176 cm), szczupły (75 kg) i wygląda na spokojnego gościa. Ale gdy przyjrzeć mu się bliżej, okazuje się, że jest bramkarskim ekstremistą jakich mało! Styl gry 33-letniego Janota, to połączenie akrobatyki sportowej ze sztukami walki. Mimo niezbyt imponującego wzrostu, rywale często boją się ryzykować bezpośrednie starcia, bowiem wyćwiczony w MMA Jeremie nie wie, co to strach. Jego spektakularne, dynamiczne interwencje to pokaz brawury, zdecydowania, a czasem nawet oznaka braku piątej klepki. Ale przecież ktoś kiedyś powiedział, że trzeba być trochę nienormalnym, żeby rzucać się pod nogi biegnącym z piłką facetom... Wzorem brazylijski fighter Cała otoczka związana ze sztukami walki, to wcale nie element autokreacji Jeremiego. Ten gość naprawdę potrafi przyłożyć. MMA trenuje od lat, a jego idolem i przyjacielem jest słynny brazylijski fighter, Wanderlei Silva. W hołdzie dla niego, Janot sprawił sobie w 2004 roku tatuaż na potylicy. Specyficzny "tribal" oznaczać ma siłę i determinację w dążeniu do celu. Determinacji i siły nie sposób mu odmówić. Jeremie jest jej chodzącym przykładem. Wiedząc, że jego piętą achillesową są warunki fizyczne, ciężko trenuje, aby nadrabiać je pozostałymi parametrami. Nie przestaje pracować, mimo że już dawno wywalczył sobie miejsce w składzie Saint Etienne, a dla kibiców ze Stade Geoffroy-Guichard jest prawdziwym idolem. Fani kochają go za poświęcenie, lojalność (od sezonu 1996-1997 zagrał ponad 380 meczów w bluzie "Zielonych"), a także za niebywałą fantazję. I nie mówimy wyłącznie o akrobatycznych interwencjach... Spiderman, tygrys i Indianin w bramce Jeremie Janot ma jeszcze jedno zamiłowanie. Jest prawdziwym ekscentrykiem, jeśli chodzi o piłkarskie stroje. A że występuje na pozycji bramkarza, to może fantazjować do woli - w końcu bluza golkipera musi różnić się od strojów piłkarzy z pola. Nie wiemy, czy Jeremie wzorował się na kochającym pstrokate bluzy Jorge Camposie, ale faktem jest, że wielokrotnie rozgrzewał kibiców na stadionie już przed meczem samym tylko ubiorem. Do legendy na Stade Geoffroy-Guichard przeszedł już mecz z Istres, na który Jeremie Janot wybiegł w niemal kompletnym (włączając maskę) stroju Spidermana! Gdy niczym przebrany Peter Parker biegł do swojej bramki, publika wyła z zachwytu, wiwatując na stojąco. Inne niezapomniane kreacje Janota, to biała bluza w czerwone grochy, trykot w tygrysie pręgi, czy strój z twarzą Indianina, ubranego w czapkę Saint Etienne. Co ciekawe - Jeremie nie promował w ten sposób żadnego z producentów odzieży sportowej. Każda z jego bluz z numerem "16" to absolutny unikat, nie do kupienia w sklepach. Dziś prawdziwych bramkarzy już nie ma Dziś wyceniany na skromne 4 miliony euro Jeremie Janot wciąż broni barw swojego ukochanego Saint Etienne. Choć pochodzi z Valenciennes, to od dziecka kibicuje "Zielonym" i mimo wielu propozycji transferowych nie dał się skusić na przeprowadzkę do silniejszej ligi. Obecnie rozgrywa swój piętnasty sezon na Geoffroy-Guichard i wygląda na to, że to tutaj zakończy swoją karierę. Patrząc na jego barwną, wyrazistą postać, bramkarskie dokonania, ambicję i determinację, pomieszaną w ciekawych proporcjach ze sporą dozą fantazji i szaleństwa, aż chce się sparafrazować stare powiedzenie i rzec: "Gdzie się podziali tamci bramkarze?" Janot Spiderman Kompilacja popisów Jeremie Janota