Historia najlepszego fińskiego piłkarza w dziejach zaczęła się w znanym głównie kibicom skoków narciarskich mieście Lahti. 20 lutego 1971 roku przyszedł tu na świat Jari Litmanen. Już jako nastolatek uchodził za jednego z najbardziej utalentowanych fińskich sportowców. Oprócz piłki nożnej uprawiał wówczas hokej na lodzie i w obu dyscyplinach odnosił spore sukcesy. Kiedy miał 16 lat, jasne stało się, że przyszłość zwiąże z futbolem. Wtedy to trener grającego w pierwszej lidze piłkarskiej Reipas dał Litmanenowi szansę debiutu. Chciał założyć firmę albo zostać bankowcem Finlandia była wówczas absolutnymi piłkarskimi peryferiami, a z tamtejszej ligi wyjechać na Zachód było jeszcze trudniej niż dziś. - Grałem w Reipas przez trzy lata i nie sądziłem wtedy, że kiedyś przejdę do mocniejszej ligi - wspominał wiele lat później Litmanen. - Prawdę mówiąc, myślałem wtedy głównie o tym, by dostać prawdziwą pracę - opowiadał Jari. - Problem polegał na tym, że piłkarze w Finlandii zarabiali bardzo mało. Tymczasem lata leciały i pomyślałem, że może lepiej założę firmę albo zostanę bankowcem. Wtedy na pewno więcej wpadałoby mi do kieszeni! - mówił ze śmiechem. "Bierzmy tego chłopaka - on będzie królem!" Kiedy Litmanen zamierzał już dać sobie spokój z piłką, na mecz do Reipas przyjechał jeden z fińskich potentatów - HJK Helsinki. Trener tego stołecznego zespołu, po tym, jak zobaczył grę młodego rozgrywającego gospodarzy, nie mógł uwierzyć własnym oczom. - Powiedziałem do asystenta: "Spójrz, jak gra ten chłopak! Bierzmy go do nas, on będzie królem!" - opowiadał szkoleniowiec z Helsinek. Litmanen już wówczas uchodził za największy talent w fińskiej piłce. Po roku gry w HJK zdecydował się jeszcze na transfer do zespołu MyPa. Tam też rozegrał być może najważniejszy mecz w życiu. To był finał Pucharu Finlandii pomiędzy MyPa, a sensacyjnie dobrze spisującym się wówczas FF Jaro. I pewnie nie byłoby w tym spotkaniu nic wyjątkowego, gdyby nie fakt, że na trybunach Stadionu Olimpijskiego w Helsinkach zasiadł tamtego wieczoru łowca talentów Ajaksu Amsterdam. Ajax był wówczas jednym z najlepszych klubów Europy, a jego skauci wyszukiwali piłkarskie diamenty na całym świecie. Litmanen od pierwszych minut spisywał się fantastycznie, strzelił gola, a jego zespół wygrał z Jaro 2-0. - Na boisku było 22 ludzi, ale tylko jeden wielki piłkarz - stwierdził po meczu skaut z Amsterdamu. Kilka dni po tym meczu do niewielkiego miasteczka Anjalankoski przyjechała delegacja z Holandii. Dla małego klubu z Finlandii pieniądze, jakie zaproponował za Litmanena Ajax, stanowiły gwarancję przetrwania kolejnych dziesięciu lat. Piłkarz też nie zastanawiał się ani chwili i natychmiast zaakceptował ofertę Holendrów. Oto człowiek z wielką siłą woli - Konferencja prasowa już się kończyła, kiedy tylnymi drzwiami wszedł Jari - mówił dyrektor sportowy Ajaksu, David Endt w wywiadzie dla fińskiej telewizji przeprowadzonym w tym roku. - Popatrzyłem wtedy na jego twarz, spojrzałem mu w oczy i coś w nich zauważyłem. Oto człowiek z wielką siłą woli - pomyślałem. - Nie był nieśmiały czy skryty, ale bardzo skromny. On nie jest człowiekiem, który podnosiłby głos i uderzając pięścią w stół mówił: "Robimy to w ten sposób i koniec dyskusji". Nie, on był raczej dyplomatą. Nigdy nie robił z siebie na siłę lidera, ale po prostu nim był. Chciał wiedzieć wszystko o piłce nożnej. Nazywaliśmy go "profesor", ponieważ gdybyście zapytali go o cokolwiek związanego z piłką, na pewno znałby odpowiedź - opowiadał obrazowo Endt. W Ajaksie Litmanen stał się wielki, ale jego początki w Holandii wcale nie były łatwe. Jako nieznany szerszej publiczności zawodnik zastąpił w składzie inną legendę, Dennisa Bergkampa, który akurat został sprzedany do Interu Mediolan. Trener Louis van Gaal po sprzedaży Bergkampa nie chciał początkowo dawać szansy nieopierzonemu młokosowi. Kiedy jednak zobaczył Fina w akcji, zdecydował, że to on będzie następcą znakomitego Holendra. Litmanen odwdzięczył się van Gaalowi już w następnym sezonie. Strzelił dla Ajaksu 32 bramki i dostał nagrodę dla najlepszego piłkarza roku w lidze! Złota era czarodzieja z Finlandii Wkrótce stał się największą gwiazdą zespołu, który dotarł do finału Ligi Mistrzów dwa razy z rzędu. W 1995 roku Ajax pokonał AC Milan, a rok później przegrał po karnych z Juventusem Turyn. Na osłodę nasz bohater został królem strzelców pechowej dla Ajaksu edycji. W sumie Litmanen spędził w Amsterdamie siedem lat, czterokrotnie wygrywając mistrzostwo Holandii i trzykrotnie wznosząc puchar kraju. O tym, jak traktują go kibice amsterdamskiego klubu najlepiej świadczy to, że obok Marco van Bastena i Johana Cruyffa jest jedynym zawodnikiem, o którym można w muzeum Ajaksu obejrzeć pełnometrażowy film! 10 najładniejszych bramek Litmanena w Ajaksie (jakość HD): Kolejnym klubem w karierze "Merlina", jak nazywali go holenderscy kibice, była FC Barcelona. Do drużyny "Dumy Katalonii" ściągnął Litmanena jego dobry znajomy, van Gaal. Pobyt Fina w Hiszpanii był jednak znaczony kontuzjami, a gdy van Gaala zastąpił Llorenc Serra Ferrer, jasne stało się, że czas Skandynawa na Camp Nou minął. Rok 2001 Litmanen rozpoczął już jako zawodnik angielskiego Liverpool FC. Na dobry początek menedżer Gerard Houllier ogłosił, że Litmanen jest jednym z najlepszych graczy, jacy kiedykolwiek grali w zespole "The Reds". W Anglii Fin zrobiłby pewnie znacznie większą karierę, gdyby nie to, że znów musiał zmagać się z kontuzjami. Powrót "Króla" Kiedy jasne stało się, że także w Liverpoolu Litmanen nie zbliży się do dawnej formy, pomocną dłoń do swej legendy wyciągnął Ajax Amsterdam. Nasz bohater oczywiście wrócił do Holandii i kibice w końcu mogli oglądać starego, dobrego Litmanena. W sezonie 2002/2003 "Król" poprowadził biało-czerwoną armię wprost do ćwierćfinałów Champions League. Kolejny rok potwierdził jednak, że Litmanena dużo częściej niż boiskowi rywale pokonują kontuzje. Od lata 2004 roku kariera fińskiego geniusza znacznie zwolniła. Przez ojczyste FC Lahti trafił do niemieckiej Hansy Rostock, a stamtąd do szwedzkiego Malmoe FF. Tam, kiedy tylko był zdrowy, pokazywał wielką klasę, a kibice szybko zaczęli liczyć na to, że "Król" poprowadzi Malmoe do wielkich zwycięstw w europejskich pucharach. Znakomita forma Litmanena nie uszła uwadze trenera Fulham, Roya Hodgsona. Słynny menedżer, który przed podjęciem pracy w londyńskim klubie prowadził reprezentację Finlandii, był wielkim entuzjastą talentu zawodnika i w styczniu 2008 roku postanowił sprowadzić go do Anglii. Postawili mu pomnik za życia! Litmanen, chcący raz jeszcze spróbować swoich sił w futbolu na najwyższym poziomie, przystał na propozycję Hodgsona. Wkrótce jednak tego pożałował. Organizm 37-letniego gracza nie wytrzymał obciążeń ligi angielskiej i Fin wylądował na szpitalnym łóżku. To przekonało go do tego, by ostatecznie po ledwie kilku miesiącach spędzonych w Fulham wrócić ostatecznie do FC Lahti, gdzie gra do dziś. Co ciekawe, fiński czarodziej nadal cieszy swą grą kibiców reprezentacji! Mimo prawie 40 lat nadal znajduje uznanie w oczach selekcjonera kadry, co zresztą nie może dziwić, jeżeli weźmiemy pod uwagę fakt, iż niemal dokładnie miesiąc temu, w spotkaniu z AC Oulu, strzelił gola w taki oto sposób: Jari Litmanen strzela gola w spotkaniu z Oulu (wrzesień 2010): Ostatnie dni w ogóle są dla "Króla" wyjątkowo udane. Po kontuzjach nie ma śladu, forma dopisuje, a do tego przed tygodniem w Lahti, gdzie przed rozpoczynał karierę, odsłonięto jego pomnik!