- Panie Pawle. Dokonał Pan bardzo zaskakującego wyboru! - Może i zaskakującego, a może nie. Posiedziałem troszkę w nocy, przeanalizowałem i taka jest 23-osobowa kadra, za którą biorę pełną odpowiedzialność. - Dlaczego w kadrze nie ma Tomasza Frankowskiego, który przyczynił się do wygrania eliminacji? - Eliminacje skończyły się na jesieni zeszłego roku, a od tego czasu minęło pół roku. Musi sam pan przyznać, że to nie jest ten sam Tomek, co na jesieni. - Jaki miał Pan pomysł na drużynę na MŚ? - Dobierałem tak zespół, żeby mieć na każdą pozycję po kilku zawodników, bo niektórzy mogą grać na różnych pozycjach. Jedni mogą grać na prawej pomocy lub na lewej, inni na środku obrony lub na boku. Chciałem mieć zawodników jak najbardziej uniwersalnych. - Są przypuszczenia, że chciał Pan rozbić grupę starszych zawodników oraz grupę tzw. krakowskiej Wisły. - Nie wiem, co to znaczy rozbić grupę. U mnie w zespole nie było żadnych grup. Nie chodziło zatem o żadne rozbicie grup, ale o to, żeby ta reprezentacja dobrze się zaprezentowała na mistrzostwach świata. - Czy każdy z powołanych ma szansę zagrać w pierwszej jedenastce przeciwko Ekwadorowi? Nie ma tak, że będzie grało 23 zawodników, na boisku będzie jedenastu. Na pewno nie każdy będzie miał szansę. - Damian Gorawski długo nie grał w kadrze, był również kontuzjowany, ale znalazł się w Pana kadrze. - W ostatnich meczach ligi rosyjskiej grał bardzo dobrze, mam świeże wiadomości z Rosji. Damian może grać na prawej pomocy, ale też i w ataku, zatem również jest uniwersalnym zawodnikiem. - Co przesądziło o tym, że w kadrze nie znaleźli się tak bramkostrzelni zawodnicy jak Marek Saganowski czy Łukasz Sosin, a znalazł się mniej skuteczny Paweł Brożek? - Paweł jest młodym zawodnikiem i będzie się jeszcze rozwijał. Był przeze mnie obserwowany i tylko od niego będzie zależało, czy trafi do pierwszej "11". - W kadrze znalazło się również miejsce dla Dariusza Dudki. Czy także za to, że jest wszechstronny i może grać na dwóch pozycjach? - Może grać nawet na trzech. Ja wiem, że on może występować na prawej stronie obrony, a w Wiśle grał przecież na lewej, a ostatnio w środku bloku defensywnego. Z obrońcami był największy kłopot, stąd dla młodego chłopaka, który może grać na kilku pozycjach znalazło się miejsce. - W jaki sposób będzie Pan teraz pracował z tą kadrą, w której każdy jest w innym stanie przygotowania. Kilku z wybrańców siedziało cały sezon na trybunach, inni grali niewiele. Czy zajęcia teraz będą bardzo różnicowane? - Już były zróżnicowane we Wronkach. Zawodnicy dostali ode mnie plan, jak mają przygotować się fizycznie, bo w Szwajcarii na zgrupowaniu za dużo czasu nie będzie na takie przygotowania. Tam będziemy tylko robili taktykę i szybkość. - Nad którym z zawodników zastanawiał się Pan najdłużej? - Na pewno nad dwójką Frankowski i Dudek. W bramce może grać tylko jeden, więc bez sensu było, żeby Jurek Dudek był trzecim bramkarzem. Jest doświadczonym zawodnikiem i dużo zrobił dla tej i nie tylko tej reprezentacji. Jednak podjęliśmy decyzję, że nie będzie pierwszym bramkarzem, i dlatego nie pojedzie wcale. - W eliminacjach do MŚ podjął Pan wiele kontrowersyjnych i - jak się później okazało - słusznych decyzji. Teraz wykazał się Pan wielką odwagą i zdaje Pan sobie sprawę, że jeżeli Polska nie wyjdzie z grupy, to kibice będą mieli ogromne pretensje, a jak wyjdzie zostanie Pan bohaterem? - Jak w innym składzie byśmy nie wyszli, to też kibice mieliby pretensje. Podjąłem taką decyzję i biorę za nią odpowiedzialność. Będziemy robili wszystko, aby ta kadra przynajmniej wyszła z grupy. - Czy wszyscy z powołanych zawodników mieli poparcie Pana asystentów, czy są to decyzje tylko Pana? - Ze sztabem posiedzieliśmy do północy, a później wróciłem do domu i do godziny trzeciej myślałem. W efekcie część się pozmieniała i nawet moi współpracownicy o tym nie wiedzieli. - Miał Pan powołać także rezerwowych zawodników. Co z nimi? - Nie będę powoływał rezerwowych i nie będę brał do Szwajcarii 27 zawodników. Jeżeli wezmę 23 podstawowych i czterech, którym powiem, że są tylko rezerwowymi, to trochę nie fair. Jeżeli terminem zgłaszania kadry byłby 30 maja, to wziąłbym 28 zawodników. Zatem nikt nie będzie pod bronią. - Czy naprawdę żaden z zawodników nie wiedział o Pana decyzjach i wszyscy dowiedzieli się o niej z telewizji? - Oczywiście, bo jeżeli któremuś z piłkarzy bym powiedział wcześniej, to już wiedzieliby wszyscy. - Czy będzie Pan dzwonił do Dudka i Frankowskiego, żeby wyjaśnić im powody absencji w kadrze? - Nie wiem czy będę dzwonił, że niby co, mam tłumaczyć się im kogo wziąłem a kogo nie? Spokojnie to sobie jeszcze przemyślę. - Czy ci piłkarze, których Pan powołał, "umrą" za Pana w Niemczech na boisku? - Chciałbym, żeby ci piłkarze walczyli, ale czy dla mnie? Niech lepiej grają dla siebie i dla Polski. - Czy to jest kadra już z myślą o eliminacjach do mistrzostw Europy? - Nie wiem, czy będę pracował w kolejnych eliminacjach, to się okaże po mundialu. Albo ja, albo ktoś inny będzie miał przynajmniej materiał, na którym będzie mógł pracować. - Czy ma Pan jakiś amulet szczęścia? Ekwadorczycy mają np. swoich szamanów. - Każdy w coś musi wierzyć. Ja wierzę tylko w tych chłopaków, których powołałem. - Czy prezesi PZPN Michał Listkiewicz i Henryk Apostel, których najpierw Pan poinformował byli również zszokowani, jak obecni tu na sali dziennikarze? - U prezesów ta cisza po ogłoszeniu nazwisk trwała krócej, bo było ich tylko dwóch. Wśród dziennikarzy trwała nieco dłużej. - Brak powołania dla Iwana na poprzedni mundial wywołał falę krytyki zarówno wśród zawodników jak i w mediach. Nie boi się Pan, że podobnie będzie i tym razem? - Myślę, że polemiki zaraz będą, bo ci niepowołani piłkarze będą udzielali różnych wywiadów. Jestem jednak na to przygotowany. Nie czytam prasy i na pewno z tym sobie poradzę. - A jeśli któryś z nich powie, że u Janasa już nie zagra? - Proszę Pana, ja sam to przeżyłem, kiedy trener Antoni Piechniczek nie zabrał mnie na mistrzostwa do Meksyku. Byłem wtedy bardzo zdenerwowany, ale po jakimś czasie wszystko przeszło, a dziś jesteśmy przyjaciółmi. - Wcześniej, bo w 1982 roku grał Pan na mundialu. Jak Pan dowiedział się o powołaniu? - Oczywiście z mediów, bo grałem wtedy we Francji. - Czy brak powołania dla Jerzego Dudka, kończy jego przygodę z reprezentacją? - Nie wiem. Jak zacznie grać w dobrym klubie, to może wróci. To, że nie jedzie na mundial, nie znaczy, że jest wyrzucony z reprezentacji. Liczy się przyszłość. - Kto zatem będzie pierwszym bramkarzem? - Ja to wiem, ale chcę to zostawić na razie dla siebie. - Czy książka Jerzego Dudka miała jakiś wpływ na pominięcie go w kadrze? - Nie wiem, nie czytałem. Ja nie czytam takich rzeczy. - Co Pan może powiedzieć o nieobecności Tomaszów Kłosa i Rząsy? - Tomek Kłos może grać tylko w środku obrony, Rząsa tylko na lewej stronie, a taki Darek Dudka może nam zabezpieczyć nawet trzy pozycje. Mam tylko siedmiu nominalnych obrońców, ale wierzę, że to wystarczy. - Czyli można powiedzieć, że największą zaletą piłkarzy według Pana jest ich uniwersalność? - Uniwersalność tak, ale również i forma. Jeśli byłby ktoś, kto gra na wszystkich pozycjach, ale byłby bez formy, to nie otrzymałby powołania. - Jaki wpływ na nominacje miały wyniki badań przeprowadzone we Wronkach? - Nie wszyscy przeszli badania z tej mojej kadry, bo tylko siedmiu zawodników. Reszta będzie je miała w Katowicach, przed wyjazdem na zgrupowanie do Szwajcarii. Zatem nie miało to wielkiego wpływu. - Co zdecydowało o braku powołania dla Saganowskiego? - Są tylko cztery miejsca dla napastników. Nie mogłem wziąć ich więcej, bo zabrakłoby miejsca dla obrońców i pomocników. - Czy gdyby Frankowski strzelił bramkę w meczu z Wyspami Owczymi, dostałby szansę? - Sami widzicie, że przez ostatnie pół roku Tomek jest bez formy. Jest "zdołowany" psychicznie, bardzo się denerwuje i ma głowę pod stołem. Myślałem, że w meczach z Litwą i Wyspami Owczymi się odblokuje, ale we Wronkach po 20 minutach chciał zejść, bo coś sobie naciągnął. Myślę, że miałbym za mało czasu, aby doprowadzić Tomka do mundialowej formy. To też nie jest tak, że jak ktoś nie strzelił bramki, to nie pojedzie. Może gdyby "Franek" nie strzelił bramki, ale pokazywał się i wychodził na pozycję, komuś dobrze dograł... - Czy Frankowski Pana zdaniem przegrał mundial, przechodząc do Wolverhampton? - Trzeba o to spytać Frankowskiego, bo jak nie kazałem mu nigdzie przechodzić. On jak przechodził z Wisły do Elche, to na zgrupowaniu kadry wyjeżdżał, gdzieś jeździł. Widziałem, że Tomek jest bardziej zainteresowany sobą niż grą w drużynie. - Piotr Giza, którego Pan powołał, nie miał złudzeń. On nie miał nawet zamiaru oglądać gali z ogłoszenia kadry, bo w tym czasie miał roznosić zaproszenia na swój ślub, który obędzie się 1 lipca. - To myślę, że ślub będzie miał po mistrzostwach. Ja nie dostałem zaproszenia na tę uroczystość. Rozmawiał Andrzej Łukaszewicz - Warszawa.