Dla legionistów mecz był wyjątkowo ważny. Zwyciężając w sobotę przybliżali się na punkt do wyprzedzających ich w tabeli chorzowian i zachowywali stratę siedmiu punktów do Wisły, co mecz za tydzień w Sosnowcu (tam mistrzowie Polski grają swoje spotkania na czas przebudowy stadionu w Krakowie) czyni hitem jesieni. - Dziś był hit kolejki? Trochę krótki, bo 45-minutowy - jednak narzekał trener Legii. - W pierwszej połowie zagraliśmy agresywnie i kontrolowaliśmy całkowicie przebieg meczu. O drugiej połowie zapomnijmy. Zawodnicy dostosowali się poziomem do atmosfery na trybunach. Takie mecze wyglądają jak sparing. To wszystkim się udziela. W takiej atmosferze nie można się zmobilizować na sto procent. Nie pierwszy raz mówię, że miałem ogromnego niefarta, iż moje przyjście do Legii zbiegło się w czasie z konfliktem z kibicami. Dziś na dodatek zostały przekroczone pewne normy - mówił Urban odnosząc się także do skandalicznego zachowania części ze zgromadzonych na trybunach, którzy nie umieli uszanować śmierci prezesa ITI Jana Wejcherta, właściciela klubu. - Co do samego meczu to nie mogliśmy sobie pozwolić na stratę punktów przed meczem z Wisłą, więc o zaangażowanie od pierwszych minut nie było trudno. Dziś wszystkie trzy zmiany były wymuszone kontuzjami. Sebastian Szałachowski ma uraz mięśnia poprzecznego brzucha, Marcin Mięciel doznał kontuzji mięśnia dwugłowego. Dodatkowo Maciek Rybus jest mocno poobijany. Jednak za wcześnie, żeby stwierdzić, czy te urazy mogą wyeliminować ich z kolejnego meczu. Chciałbym też zwrócić uwagę na bardzo zły stan murawy. Niestety wymaga ona wymiany. Dlatego dziwi mnie, że tu ma grać kadra. Na naszym boisku gra się teraz bardzo trudno i często rządzi przypadek. Nie pomagają nawet najdłuższe korki - podsumował Urban spotkanie i poziom meczu Legii z Ruchem.