Przemysław Iwańczyk: Obserwując kilkumiesięczne zmagania świata z pandemią, widzisz w jak wielkim stopniu odbije się ona na sporcie pod względem ekonomicznym? Grzegorz Nawacki: - Straty są gigantyczne, choć jeszcze do końca tego nie widać. Kluby sportowe, organizacje, podobnie jak firmy spoza branży, dostrzegą to w swoich wynikach finansowych z opóźnieniem. Spójrzmy globalnie na świat sportu. Roczne przychody branży w 2019 roku to 129 mld dolarów. Na ten rok prognozowano wzrost do 135 mld, a teraz - według najnowszych prognoz - mówi się o 73 mld. Mamy więc spadek o połowę wobec tego, co prognozowano, i jakieś 40 proc. wobec przychodów z roku ubiegłego. Trudno o lepszy obraz tego, ile stracił sport. Np. Japonia organizująca igrzyska olimpijskie, ale możemy tak przejść dyscyplina po dyscyplinie, rozgrywki po rozgrywkach i dane stamtąd zrobią wielkie wrażenie. Polski sport również cierpi. Paradoks polega na tym, że najbardziej cierpią najmniejsi. Czy kryzys spowoduje jeszcze większe rozwarstwienie między bogatymi a biednymi? - Struktura przychodów w klubach zależy od tego, jaką jest się marką i o jakiej dyscyplinie sportu mówimy. Jeśli jest się Realem Madryt, Barceloną lub Bayernem Monachium, a przede wszystkim klubami Premier League, ma się dużą część przychodów komercyjnych, czyli sponsorzy, koszulki, gadżety, etc. Przychody z tzw. dnia meczowego stanowią niewielką część tego budżetu. Jeśli jest się małym klubem, telewizja nie płaci wielkich pieniędzy, jeśli w ogóle płaci, koszulki nie sprzedają się na pniu, to bilety stanowią wtedy potężny zastrzyk finansowy. Teraz, kiedy stadiony i hale są pozamykane, małe kluby są pod największą presją i odczuwają to najmocniej. Więcej aktualności sportowych znajdziesz na sport.interia.pl Kliknij! Zjawisko to dotyczy tylko piłki nożnej czy również innych dyscyplin? - Nie ma dyscypliny sportu, która okazałaby się odporna na zjawiska ekonomiczne. Futbol traci najwięcej, bo jest największy. Spójrzmy na NBA, na Formułę 1, spółkę notowaną na giełdzie, której wartość spadła o około 45 proc. Inwestorzy posprzedawali akcje, a kurs zjechał. Nikt się nie broni w obliczu kryzysu. Relatywnie najmniej stracą sporty, w których obecność kibiców nie jest tak kluczowa, bo tam, gdzie fani są nierozerwalną częścią widowiska, produkt traci najwięcej. Czytaj cały wywiad na polsatsport.pl Przemysław Iwańczyk, Polsat Sport