"Do zdarzenia doszło około godziny 4 nad ranem. Przejeżdżający przez centrum miasta patrol został powiadomiony przez młodą kobietę o tym, że jej mąż jest bity" - powiedział "Super Nowościom" podinspektor Zbigniew Kocój, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Rzeszowie. Policjantom udało się ustalić, że sześciu mężczyzn zaczepiło kobietę, a gdy ta usiłowała zadzwonić po pomoc, jeden z napastników chciał wyrwać jej z ręki telefon - informują dziennikarze gazety. Na szczęście dwóch uczestników starcia: Mirosław B. i Marcin P. zostało szybko pojmanych. Byli pijani i nie zdążyli się oddalić z miejsca zdarzenia (1,82 i 1,84 promila we krwi). Dodatkowo jeden z nich właśnie zmywał z ręki ślady krwi w pobliskiej kałuży. Ta dwójka już usłyszała prokuratorskie zarzuty. Kolejnych czterech zawodników zatrzymano na poniedziałkowym treningu. Wszyscy zostali odsunięci od gry do czasu wyjaśnienia sprawy. Głos w sprawie zajścia zabrał także prezes klubu Resovia, Adam Sadecki. Podał on wersję zdarzeń przedstawianą przez piłkarzy. Tłumaczą oni, że zostali sprowokowani przez kobietę, wykrzykującą w ich kierunku obraźliwe hasła. Później miało dojść do szamotaniny, w którą wdał się również jej mąż. Jak było naprawdę? O tym zapewne orzeknie sąd, który zbada sprawę zajścia z udziałem piłkarzy Resovii.