Po świetnej pierwszej tercji, nasz zespół stanął. Oddaliśmy inicjatywę rywalom, a doświadczeni Włosi wypunktowali nas. - Nie wiem co się stało z naszym zespołem w drugiej tercji. Wyglądaliśmy, jak kurczaki, które latają na fermie - wypalił Szwed, który zazwyczaj jest bardzo oszczędny w słowach. - W trzeciej tercji wróciliśmy do gry, ale nie wykorzystaliśmy przewagi pięciu na trzech. Nie mogliśmy nawet sworzyć dobrej okazji do strzału - Ekroth wskazał na kluczowy moment spotkania. - Później karę meczu dostał Adam Borzęcki i bardzo skomplikowało to naszą sytuację. Walczyliśmy sześciesiąt minut, ale przegraliśmy z lepszą drużyną. Włosi grają naprawdę dobry hokej. Są bardziej doświadczeni od nas i myślę, że właśnie to zadecydowało. - Ten zespół uwierzył w siebie i ja w niego wierzę. Potrzebujemy jeszcze trochę czasu, aby nabrać doświadczenia. Wierzę, że nasz czas nadejdzie - przekonywał szwedzki selekcjoner. Ekroth nie krył złości z tego, że zespół pogubił się zwłaszcza w drugiej tercji. Miał też pretensje do naszego bramkarza, który zjechał z lodu, gdy traciliśmy krążek i umożliwił rywalom strzelenie czwartego gola. Jednak zapewnił, że żaden zawodnik nie zawiódł go. - Nie udało się awansować, ale turniej się jeszcze nie skończył. Jutro będziemy walczyć o zwycięstwo - przekonywał. Mirosław Ząbkiewicz, Toruń