Jest drugim polskim lekkoatletą, który wystąpi w olimpijskim finale po ... 36 latach. W 1972 roku, w Monachium, szóste miejsce z wynikiem 13,72 zajął Leszek Wodzyński (umarł we śnie na serce 18 września 1999 roku w Warszawie). - Czym się różnił ćwierćfinał od półfinału w pana wykonaniu? Niczym, po za tym, że poprawiłem życiówkę z 13,36 na 13,34. Tak samo jak we wtorek wystartowałem z opóźnieniem. Z tym mam problem nie od dziś. Takiemu wysokiemu wielbłądowi jak ja - 196 cm, trudno jest szybko ruszyć, ale gdy się już rozpędzi, to biegnie jak byk z jednym rogiem. A że w finale nie mam nic do stracenia, to wystartuję jak byk z dwoma rogami" - powiedział 20-letni zawodnik urodzony w Raciborzu. - Ponoć pana współlokator, Piotr Małachowski, po zdobyciu srebrnego medalu tak świętował sukces, że nie mógł pan spać i .. odsypiał na starcie? "W każdej plotce jest część prawdy, ale akurat w tej jest zero. Czekałem na Piotra, by mu pogratulować, jednak przysnąłem. Gdy się przebudziłem, po chwili wszedł cichutko do pokoju i na pół śpiący uścisnąłem mu dłoń, po czym i on położył się do łóżka. Piotr jest bardzo koleżeński, nie przeszkadzamy sobie, a przeciwnie - pomagamy nawzajem" - wyjaśnił Noga. Jego trenerem jest Andrzej Radiuk, który ... nie chciał, aby mistrz świata juniorów startował w pekińskich igrzyskach. "Może nie tyle nie chciał, co uważał, że to jeszcze za wcześnie. Artur powinien dojrzeć do tego, bo co nagle, to po diable. Jednak skoro uzyskał olimpijskie minimum, trudno mi było protestować, aby ponownie, po dwóch latach nie zobaczył Pekinu"- uzasadnił wychowawca plejady płotkarzy, i nie tylko, który zajął się też treningiem ogólnorozwojowym kadry narodowej curlingu. Dodał, że skoro już tak się stało, to nie przyjechali zwiedzać stolicy Chin. "Postawiliśmy sobie dwa cele - minimum, awans do półfinału, maksimum - do finału. Jest w finale, a teraz... niech się dzieje wola nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba" - dodał Radiuk. "Myślę, że ten z góry mi pomoże - wyraził nadzieję Artur Noga. - Pobiegnę bez obciążeń, bo plan maksimum został wykonany. Co z tego wyjdzie? Nie wiem, dużo zależy od dyspozycji organizmu. Płotki to loteria. Chwila nieuwagi, dekoncentracji i po tobie. Powalczę ponownie, tak jak w ćwierćfinale, z rekordzistą świata Kubańczykiem Dayronem Roblesem. Może się potknie? Oczywiście to żart, bo absolutnie mu tego nie życzę. Może pobiję rekord Polski?" - To wtedy sprawi pan przykrość Arturowi Kohutkowi... "A może ucieszy się? Nie dzielmy skóry na niedźwiedziu" - powiedział zawodnik Warszawianki. Kohutek, brązowy medalista mistrzostw Europy w 2002 roku, rekord kraju wynikiem 13,27 ustanowił w mistrzostwach świata w 1997 roku. Wyrównał go rok później w Leverkusen.