"Po ostatnim gwizdku sędziego w meczu z Anglią na ulicy zapanowała euforia. Mimo że przegraliśmy 0-1, byliśmy w drugiej rundzie. Trzeba powiedzieć, że Anglicy wygrali zasłużenie, byli po prostu lepsi. Kilka sekund później przeżyliśmy wielkie rozczarowanie. Wszyscy byli w szoku po bramce strzelonej przez Amerykanów Algierii. Czuć było napięcie. Trudno, taki jest sport, gra się do końca" - powiedział były mistrz Polski z Prokomem Sopot. W Koprze, w centralnym punkcie portowego miasta, przed telebimem mecz obejrzało ponad 2 tys. fanów. "Od początku mistrzostw świata piłka to temat numer jeden w Słowenii. Trudno powiedzieć, czy stała się bardziej popularna niż koszykówka, bo tak naprawdę jest wielkie zainteresowanie i piłką i koszykówką, głównie wtedy, gdy grają reprezentacje. Najlepsi piłkarze i koszykarze występują przecież za granicą, więc zainteresowanie rozgrywkami ligowymi nie jest duże" - ocenił. Zdaniem Jagodnika, mimo odpadnięcia z mundialu Słowenia zaprezentowała się w RPA lepiej niż przed ośmioma laty w Korei Południowej i Japonii. "Reprezentacja nie miała tym razem gwiazdy takiej, jaką w Korei był Zlatko Zahovic, ale stanowiła prawdziwy zespół. Wtedy był konflikt na linii trener Katanec - Zahovic. Teraz widzieliśmy prawdziwą drużynę, jeden za wszystkich - wszyscy za jednego" - dodał koszykarz, który z Hemofarmem Vrsac zdobył wicemistrzostwo Serbii, a po dobrym sezonie został powołany do reprezentacji Słowenii na tegoroczne mistrzostwa świata w Turcji.