W finale pokonała młodszą o siedem lat rewelacyjną Niemkę Amelie Kober. Jagna Marczułajtis miała walczyć o medal, a występ skończyła w kwalifikacjach. Na tym etapie odpadła także Blanka Isielonis. W porannych eliminacjach zbyt wiele emocji nie było. Najlepsze zawodniczki pojechały na luzie, oszczędzając siły na kolejne etapy zawodów. Marczułajtis w swoim pierwszym biegu przegrała wprawdzie z Kanadyjką Alexą Loo, ale uzyskała niezły czas - 40,60 s. Gorzej było w drugim przejeździe, gdy rywalką naszej rodaczki była Jekaterina Tudigeszczewa. Rosjanka wygrała, a Marczułajtis podparła się ręką i uzyskała słaby czas (42,52). Polka nerwowo oczekiwała na przejazdy następnych zawodniczek i... niestety okazało się, że jej łączny czas (1.23,12) dał jej jedynie 17. miejsce. Jagnie do awansu zabrakło 0,01 s! Do 1/8 finału nie zdołała awansować także Isielonis, która w swoim pierwszym biegu przegrała ze swoją bezpośrednią rywalką, Japonką Eri Yanetani. W drugim wyścigu Polka także przegrała - tym razem z Finką Niiną Sarias - i jej łączny czas (1.25,87) pozwolił jej na zajęcie zaledwie 27. lokaty. "Wszystko było super, po prostu nie wyszło. W snowboardzie tak czasami jest. Po tym drugim fatalnym przejeździe łudziłam się, że kilka startujących po mnie zawodniczek wypadnie jeszcze gorzej i dostanę się do następnej rundy, ale nie udało się. Nie wiem dokładnie co się stało. Coś mnie wybiło z rytmu, przestałam jechać w dobrej linii" - powiedziała po starcie Marczułajtis, która bardzo przeżyła niepowodzenie i potrzebowała kilkudziesięciu minut, aby uspokoić się i opanować emocje. Zdaniem trenera Piotra Palucha jego podopieczna popełniła błąd przez duże "B". "Tu jest łatwy stok, łatwy dla wszystkich zawodniczek. Dlatego najmniejszy błąd powoduje, że traci się do rywalek. Problem Jagny polegał na tym, że jeszcze przed tą feralną bramką straciła rytm, wszystkie elementy zrobiła z opóźnieniem. W końcu doszło do kumulacji i wypadła z trasy. Później praktycznie zatrzymała się, próbowała nadrobić stracony czas, ale na takiej płaskiej trasie nie miała na to wielkich szans" - tłumaczył szkoleniowiec. W tle występu Marczułajtis startowała Isielonis, która przed igrzyskami nie składała równie odważnych co koleżanka deklaracji. W pierwszym przejeździe gorzej od niej pojechały tylko cztery zawodniczki. Po drugim została sklasyfikowana na 27. pozycji (na 30 startujących). Faworytką od początku była Meuli. To aktualna mistrzyni świata w slalomie równoległym, która w ostatnich trzech sezonach zdobywała Puchary Świata w konkurencjach równoległych. Również w tym sezonie znajduje się na czele klasyfikacji. Jej głównymi rywalkami miały być rodaczka Ursula Bruhin i Francuzka Julie Pomagalski, nawiązujące z nią najbardziej wyrównaną walkę w Pucharach Świata. Tymczasem żadna nawet nie przebrnęła ćwierćfinału. Do półfinałów awansowały za to Kober - aktualna mistrzyni świata juniorek w slalomie gigancie równoległym, Amerykanka Rosey Fletcher - dwukrotna wicemistrzyni świata w tej konkurencji oraz Austriaczka Doris Guenther - jej największych sukcesem było trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej PŚ w sezonie 2001/02. W pierwszym półfinale Kober w każdym z przejazdów była zdecydowanie lepsza od Guenther. W drugim walka była bardziej zacięta - w pierwszym przejeździe Meuli straciła do Fletcher 0,24; w drugim jednak Amerykanka popełniła sporo błędów i ostatecznie wyraźnie przegrała ze Szwajcarką. Przed finałem na stadionie nie było słychać spikera ani muzyki puszczanej z ogromnych głośników. Wszystko zagłuszały duże dzwonki pasterskie, które przynieśli na trybuny kibice szwajcarscy. Hałas był ogłuszający. Meuli to absolutnie nie przeszkadzało. W pierwszym przejeździe wywalczyła przewagę 0,21. Drugi wyścig Niemka zaczęła niezwykle dynamicznie i po jednej trzeciej stoku niemal zrównała się z rywalką. Wtedy jednak straciła równowagę i z impetem uderzyła w okalające stok ogrodzenie. Szczęśliwie nic jej się nie stało i po chwili kontynuowała zjazd, chociaż wyraźnie w tempie rekreacyjnym, a nie startowym. Tymczasem Meuli po minięciu mety specjalnie przewróciła się na śnieg i w tej pozycji wysłuchała kakofonii bliskich jej sercu dzwonków. Kober przekraczała metę z rękami wzniesionymi do góry w geście triumfu. Dla 18-latki srebro olimpijskie to wielki sukces. Brąz przypadł Fletcher, która dwukrotnie była lepsza od Guenther. Rozpacz Jagny - zobacz galerię zdjęć Zobacz wyniki