Znacie moje poglądy - nie lubię się znęcać, ani szydzić, a piłka nożna jest moją pasją. Jednak po takich meczach należy bić na alarm. I trzeba się zastanowić, dlaczego tak się dzieje. Czyż rywalizacja w Ekstraklasie to nie jest wymiar własnego, kiepskiego podwórka? Jagiellonia Białystok - jak na polską ligę - jest klubem poukładanym. Klubem, który w 2010 roku wywalczył Puchar Polski, a w sezonie 2010/2011 na półmetku rozgrywek był liderem. Ostatecznie zajął czwarte miejsce. Najwyższe w swojej historii. Jednak czwarta w polskiej lidze Jagiellonia nie była w stanie poradzić sobie z zespołem, który na co dzień gra w lidze Kazachstanu. Zespołu, w którym dorabia sobie 31-letni Aleksandr Kuczma, znany z występów z Ruchu Chorzów, a także 2-krotny reprezentant Mali, Mamoutou Coulibaly, który swego czasu był w Auxerre, ale tam się nie przebił i przez Belgię, Turcję oraz Bułgarię dotarł do Kazachstanu. 27-letni Coulibaly pokazał serce do gry. Pewnie, że dotarł daleko hen za Morze Kaspijskie dla kasy, ale serducho go niosło - najpierw w Białymstoku, a także w rewanżu na Stadionie Centralnym w Pawłodarze. Tymczasem jak widziałem "popisy" Marcina Burkhardta, to nóż otwierał mi się w kieszeni. Naprawdę - jako trener - można siąść na środku szatni i się rozpłakać. Albo gościa wyrzucić z niej raz na zawsze... Nie wiem, jak się na Burkhardta dali nabrać prezes Cezary Kulesza i trener Michał Probierz? Już kiedyś zauroczył się w tym piłkarzu właściciel Legii, Mariusz Walter. Jednak Burkhardt nie poszedł z Legii do Niemiec, Włoch, czy Hiszpanii, a do Noerrkeping. Myślicie, że był gwiazdą ligi szwedzkiej? A skąd! Powędrował na Ukrainę - do Metalista Charków, gdzie kilka razy wchodził na ogony. Jagiellonia dała mu szansę na normalne życie w Polsce za normalną kasę - ba, jak dla normalnego obywatela Rzeczypospolitej niewyobrażalną kasę... I co? I gość kopie z rzutu wolnego po łydkach rywali. Tak jest w pierwszym spotkaniu, a także w rewanżu. Uparł się, że piłka musi lecieć na wysokości kolan albo niżej... Najbardziej ambitnym piłkarzem Jagiellonii był 37-letni Tomasz Frankowski. W rewanżu, kiedy "Jadze" się spieszyło, ambitnie ustawiał piłkę bramkarzowi "na piątce". Wiedział, że będzie wstyd. Czuł upływający czas. Coś starał się zrobić - na miarę swoich możliwości po kontuzji. A inni? Co zrobili inni, aby klub z Białegostoku - który jest ich pracodawcą - mógł się wypromować w Europie i zarobić pieniądze? UEFA za każdą rundę coś płaci - najpierw od kilkudziesięciu tysięcy euro. Jednak już za sam awans do grupy Ligi Europejskiej płaci milion euro. W skali budżetu Jagiellonii to bardzo pokaźna kwota. Piłkarz Burkhardt - który kosztował 350 tysięcy euro - myśli jednak, czy jemu przeleją w terminie. A że klub się kompromituje w pierwszej rundzie kwalifikacji Ligi Europejskiej? Piłkarskie życie... Nie rozgrzeszam trenera Probierza. Źle to rozegrał, bardzo źle, ale większy zarzut można postawić prezesowi Kuleszy. Probierz w maju - bezpośrednio po meczu z Polonią Warszawa - podał się do dymisji. Czuł, że coś się wypaliło. Trzeba go było puścić. A tak gołym okiem widać, że Probierz już na piłkarzy z Białegostoku - na czele z Burkhardtem - nie ma wpływu... Tak naprawdę jestem załamany. Sezon 2011/2012 ma zmienić oblicze polskiej piłki. Nowe stadiony, nowe możliwości promocji w telewizji, nowy sponsor tytularny. Na koniec wielki turniej EURO 2012. A tu taka klapa... Dyskutuj z autorem na jego blogu