- Pamiętam jak przed laty, a było to w Helsinkach w czasie meczu lekkoatletycznego Polska-RFN- Finlandia redaktor Tomaszewski poprosił mnie o pomoc przy transmisji. Startowałem dzień wcześniej, a ponieważ nie było wtedy tak fantastycznego sprzętu technicznego jak dzisiaj, rozpisywałem mu wszystkie konkurencje, aby mógł skupić się wyłącznie na komentowaniu. Wskazywałem kto jest liderem konkurencji, kto się przygotowuje do występu. Byłem zachwycony, jak można tak pięknie opisać prostą czynność sportowca, wspominając o widnokręgu i promieniach słońca odbijających się w grocie oszczepu - powiedział mistrz olimpijski z Montrealu 1976 i wicemistrz cztery lata później w Moskwie. Wszołę zawsze fascynowały słowa komentatora, niezależnie od tego, czy wypowiadane były w transmisjach radiowych czy też telewizyjnych. - To była fantastyczna polszczyzna, która niestety używana jest przez współczesnych nam dziennikarzy niezwykle rzadko. Tak mógł mówić tylko człowiek, który ukochał sport i uprawiał go. Tomaszewski kochał zarówno lekkoatletykę jak i tenis, ale tę ostatnią dyscyplinę chyba najbardziej. Wspaniale, że komentował relacje z kortów dosłownie do ostatnich chwil - dodał znakomity skoczek.