Ekipa Bnei czekała na lotnisku na samolot, którym miała dotrzeć na rewanżowe spotkanie pucharu Intertoto z Deportivo La Coruna (w pierwszym meczu wygrali Hiszpanie 2:1). Nagle policjant zauważył, jak piłkarze pakują cenne perfumy do toreb w sklepie wolnocłowym, znajdującym się w terminalu lotniska. Po zatrzymaniu sześciu piłkarzy, plus siódmy - zwolniony bez płacenia kary ani nawet ostrzeżenia, było przetrzymywanych przez 50 minut na lotniskowym posterunku. Po tym czasie zostali zwolnieni, aby mogli wsiąść do samolotu zmierzającego do La Corunii. Poinformowano ich jednak, że po powrocie mają się zgłosić na policję, gdyż zostało wobec nich wszczęte śledztwo. Zawodnicy, którzy oskarżeni są o kradzież to Abed Rabaj, Jaled Jalaila, Mosa Shaban, Alaa Abu Salej, Mahmud Kanadli, a także trener Alaa Genaim. Rzecznik prasowy klubu broni jednak swoich graczy. "Nie powinniśmy ich osądzać, dopóki nie udowodni się zarzucanych im czynów. Poczekajmy, aż wylądują w Hiszpanii i wszystko wyjaśnią". Znacznie dosadniej wypowiadał się członek ekipy Bnei Sakhnin, Jalaila Shaher. "Tylko poczekajcie aż wrócą. Zostaną surowo ukarani przez klub i prawo. Będziemy musieli się poważnie zastanowić nad ich przyszłością w drużynie" - grzmiał Shaher. Jednak jego słowa to nic w porównaniu z oburzeniem, jakie wywołało zachowanie piłkarzy w arabskim fan clubie izraelskiego pierwszoligowca. "Okryli na nas wstydem, gdyż okazało się, że kibicujemy klubowi złodziei. Miejmy nadzieję, że zgodnie z islamskim prawem rabusiom obetną ręce" - powiedział jeden z kibiców gazecie "Haaretz". Dodajmy, że kibice klubu to zarówno izraelscy Arabowie, jak i izraelscy Żydzi.