Jan Szturc, który prywatnie jest wujkiem Adama Małysza jak nikt inny potrafi ich obu porównać. - Co ich łączy? Pracowitość. Olek, tak jak kiedyś Adam, zawsze trenuje dłużej niż koledzy. Jeśli mamy w rozpisce osiem skoków on oddaje jeszcze cztery. Obaj są też przykładem profesjonalistów także poza skoczniami - wylicza Szturc na łamach "Dziennika Zachodniego". - A co dzieli? Poza wiekiem nic właściwie nie przychodzi mi do głowy. Może tylko to, że obaj zaczynali w kombinacji norweskiej, ale Adam zdecydował się na skoki, gdy miał 17 lat, a Olek dwa lata wcześniej. Obu skoczków łączy też jeszcze jedno - Zniszczoł startując w grudniu w Turnieju Czterech Skoczni miał 17 lat, tyle samo co debiutujący w TCS Małysz. "Uczeń" zaliczył dwa konkursy, kończąc Turniej na 61. miejscu, "Mistrz" w sezonie 1994/95 wystąpił tylko w Innsbrucku, gdzie był 17. i 55 w całym cyklu. - Olka po dwóch startach wycofano z Turnieju i zrobiono słusznie - twierdzi Szturc. - Zobaczył z bliska jedną z największych imprez sportowych świata, przekonał się, jak dużo musi jeszcze trenować i nabrał doświadczenia, które zaprocentowało już w Zakopanem. Na koniec warto dodać, że Małysza i Zniszczoła łączy też... kobieta. W tym zdaniu nie ma jednak podtekstów. Otóż menedżerem 17-latka jest Izabela Małysz, prywatnie żona Orła z Wisły.