ROBERT RADWAŃSKI: STRZELĘ SOBIE BAY-PASSY! INTERIA.PL: Jak zdołałaś tak szybko zregenerować się po pięciu godzinach spędzonych na korcie w czwartek? Agnieszka Radwańska: - Myślałam, że będzie gorzej, bo zazwyczaj nie mogę ruszyć nogą. W piątek miałam bardzo luźny dzień, zagrałam tylko raz lekko przez godzinę. Czy Twoja kolejna rywalka, Amerykanka Melanie Oudin (aktualnie 124. w rankingu) będzie łatwiejszą przeszkodą? - Na pewno nie mogę powiedzieć, że będzie łatwiej. To, że ma niższy ranking, o niczym nie świadczy. Za pół roku może być w tym miejscu, gdzie ja teraz. Jeśli dziewczyna przechodzi eliminacje i wygrywa w turnieju kolejne trzy mecze i to z zawodniczką z czołówki, to znaczy, że dobrze gra, a nie, że ma szczęście. Jest w dobrej formie, dobrze gra jej się na trawie. Może to jej życiowy turniej? Oglądałaś mecz Oudin z Jankovic. Jakie są twoje uwagi o jej grze? - Było widać, że nie ma nic do stracenia. Nie była faworytką tego spotkania. Grała agresywnie, lewo-prawo. Mogła zwyciężyć już w dwóch setach. Teraz ja muszę zagrać dobrze, bo jeśli ona zaprezentuje się, jak w spotkaniu z Jankovic, to mogą być problemy. Jakie myśli przechodziły ci przez głowę, gdy nie mogłaś wykorzystać sześciu piłek meczowych? - Bardzo złe, ale to już po raz kolejny. Inna sprawa, że rywalka zagrała w nich niesamowicie. Ja nie ryzykowałam przy tych piłkach, ona tak i wygrywała. Było to trochę denerwujące. Poczułaś ulgę, po tym zwycięstwie. Czujesz, że jesteś bliżej celu? - Na pewno tak. Nie można tego meczu nazwać rewanżem za Eastbourne, bo rozegrałyśmy tam tylko cztery gemy. Tak naprawdę to był rewanż za Monterrey, gdzie przegrałam w trzech setach. Rozmawiała w Londynie Agnieszka Bialik ZOBACZ JAK AGNIESZKA AWANSOWAŁA DO 1/8 FINAŁU