Szefowa misji z wizytą w Pjongczangu była w lutym. Wówczas pokazano jej przykładowe mieszkanie, pomieszczenia biurowe czy te dla misji medycznej. Nie były to jednak konkretne miejsca, które zajmą Polacy. - W przypadku poprzednich igrzysk na pół roku przed ich rozpoczęciem mieliśmy już podpisaną wstępną umowę na zakwaterowanie. Pjongczang jednak nadal boryka się z problemami lokalowymi. Nie wszystkim członkom ekipy przysługuje nocleg w wiosce olimpijskiej. Pozostali będą mieszkali w innych, wyznaczonych przez organizatorów miejscach i w tej kwestii wciąż trwają prace nad różnymi rozwiązaniami. Dla nas bardzo ważne jest m.in. to, aby zbyt daleko od obiektów nie mieszkali serwismeni. Koreańczycy obiecali, że ze wszystkim uporają się do końca sierpnia - podkreśliła Koszewska. O tym, co polskiej ekipie przydzielono, przekona się podczas kolejnej wizyty, zaplanowanej na końcówkę października. Zarówno w wiosce lodowej Gangneung, jak i tej głównej w Pjongczangu wybudowano kilkunastopiętrowe bloki. - Wcześniej wyraziłam swoje preferencje, chcę jednak mieszkania sprawdzić osobiście, szczególnie po powszechnie znanych problemach, jakie miały miejsce w Rio de Janeiro. W razie potrzeby będę mogła jeszcze zareagować - dodała. Szefowa misji przyznała również, że w przypadku pracowników niższego szczebla, jak np. kierowcy, problemem mogą być kwestie językowe. W tym zakresie liczy jednak na wolontariuszy. Innych kłopotów się nie spodziewa. - Problemem na miejscu nie powinien być transport. Wszystko bowiem jest bardzo blisko siebie. Dotyczy to zarówno wioski lodowej i kompleksu hal oraz głównej wioski i ośrodka Alpensia, w którym odbędzie się większość najbardziej interesujących nas konkurencji, jak skoki narciarskie, biegi czy biathlon - wyjaśniła. Różnica czasu między Polską a Koreą Południową wynosi siedem godzin. Większość związków planuje dla swoich sportowców obozy aklimatyzacyjne, bo wioska olimpijska oraz oficjalne obiekty treningowe zostaną otwarte dopiero 1 lutego, osiem dni przed rozpoczęciem igrzysk. - Sprawy logistyczne zapowiadają się na mniej skomplikowane niż w przypadku poprzednich igrzysk, choć Soczi jest znacznie bliżej Polski. Wszystko dlatego, że z Seulem mamy bezpośrednie połączenie. Polskie linie lotnicze LOT tę trasę obsługują Dreamlinerami, a do tych samolotów z naszego sprzętu zmieści się wszystko poza bobslejami. Nie narzucamy związkom sportowym, w jakim terminie mają lecieć do Korei czy meldować się w wiosce - powiedziała Koszewska. W Soczi Polskę reprezentowało 59 sportowców. PKOl szacuje, że w Korei Południowej będzie ich 50-55. Ostateczny termin walki o kwalifikacje mija 22 stycznia. Z Rosji biało-czerwoni przywieźli sześć medali, w tym aż cztery złote. Na obu skoczniach bezkonkurencyjny był Kamil Stoch, Justyna Kowalczyk triumfowała w biegu na 10 km techniką klasyczną, a panczenista Zbigniew Bródka w wyścigu na 1500 m. Z drugiego miejsca cieszyła się drużyna łyżwiarek szybkich, w składzie: Katarzyna Bachleda-Curuś, Katarzyna Woźniak, Luiza Złotkowska i Natalia Czerwonka. Natomiast Bródka razem z Konradem Niedźwiedzkim i Janem Szymańskim w tej samej konkurencji stanęli na najniższym stopniu podium. To będą trzecie zimowe igrzyska na kontynencie azjatyckim. Poprzednie odbyły się w Japonii - w 1972 roku w Sapporo i w 1998 w Nagano. Korea Południowa była już gospodarzem letnich zmagań olimpijskich. Miały one miejsce w 1988 roku w Seulu. W Pjongczangu sportowcy będą walczyć o 102 komplety medali. W programie znalazły się cztery nowe konkurencje: snowboardowy big air, wyścig ze startu wspólnego w łyżwiarstwie szybkim, rywalizacja par mieszanych w curlingu oraz zmagania drużynowe w narciarstwie alpejskim. Wycofano natomiast slalom równoległy w snowboardzie. Igrzyska potrwają od 9 do 25 lutego.