Na trop zamówienia przez organizatorów tak dużej liczby ekskluzywnych samochodów wpadła Jenny Jones z Partii Zielonych w londyńskim Zgromadzeniu (rodzaj ciała przedstawicielskiego przy burmistrzu Londynu). Pojazdy mają być stopniowo wysyłane do brytyjskiej metropolii w najbliższym półroczu. "Większość sportowców nie będzie się ruszać poza obręb wioski olimpijskiej i nie będzie musiało przemieszczać się samochodami między imprezami, dlatego BMW przeznaczone są dla polityków i dygnitarzy" - zauważyła w wypowiedzi cytowanej przez "Daily Mail". "4 tys. pojazdów to nieprzytomna liczba, gdy mamy tak dobry system transportu publicznego. Mogę zrozumieć, że kilku oficjeli musi mieć środki transportu, na których może w pełni polegać, ale na pewno nie 4 tys. Zakup tak dużej liczby samochodów to bardzo zła wiadomość dla środowiska" - dodała. Według doniesień 250 ViP-ów ma posiadać BMW wyłącznie na własny użytek wraz z szoferem. Kilka tysięcy członków tzw. olimpijskiej rodziny, w tym oficjele, sponsorzy, dygnitarze i atleci będą się dzielić resztą pojazdów w cenie ok. 30 tys. funtów każdy. Jones sądzi, że organizatorzy stracili okazję, by wypromować samochody elektryczne. Dzięki nim olimpiada w Londynie stałaby się najzieleńszą w historii. "Samochody elektryczne są nie tylko cichsze, ale także zdrowsze dla płuc, bo emitują mniej szkodliwe związki w spalinach" - zaznacza. Koszt olimpiady szacowany jest na ok. 9,3 mld funtów.