Gdy w 1997 r. klub ligi NBA, Washington Bullets zmienił nazwę na Wizards było to poniekąd zrozumiałe. Stolica USA, Waszyngton słynęła wówczas w negatywnym sensie z wysokiej przestępczości, chociaż akurat oznaczająca "Pociski" nazwa lokalnej drużyny koszykarskiej była zapewne najmniej winna. Pomysłodawcom wystrzałowej nazwy chodziło zapewne o szybkość, nie o promocję strzelania do bliźnich z broni. Brak klarownych danych, czy w mieście Kapitolu ilość ran postrzałowych znacząco zmalała, gdy do kosza zaczęli rzucać "Czarodzieje". Koszykówka jest w USA popularna, jednak dwie największe miłości Amerykanów to futbol (nie soccer) i baseball. Jeszcze potrzeba doprecyzować, których Amerykanów - rdzennych mieszkańców czy tych, którzy przybyli do Stanów Zjednoczonych - czyli prawie wszystkich, bo Ameryka jest narodem emigrantów. Wizards to nie jedyny klub ze stolicy USA, który zmienił nazwę, jednak ten drugi ze zgoła innych powodów. Futboliści amerykańscy z DC grali przez lata pod nazwą "Redskins", czyli "Czerwonoskórzy", tę nazwę nadano w 1933 r. by uhonorować miejscowych Indian oraz czterech znanych baseballistów. Czasy były trochę inne niż dziś, kobiety posiadały prawo głosu w amerykańskich wyborach dopiero od kilkunastu lat. W 1971 r. Redskins skonsultowali się z Fundacją Wodza Czerwona Chmura, która nie zgłosiła zastrzeżeń. Z upływem czasu protesty się wzmagały, w 2015 r. prezydent Barack Obama miał powiedzieć, że "takie nazwy jak Redskins utrwalają negatywne stereotypy", rok później w swej kampanii prezydenckiej Donald Trump bronił dotychczasowej nazwy drużyny futbolowej. Linia podziału przebiegła według preferencji politycznych - Demokraci byli za zmianą nazwy, Republikanie przeciw. Rdzenni Amerykanie byli podzieleni - niektórzy protestowali, bo ich ta nazwa obrażała, klub wyemitował również film na youtube, gdzie czerwonoskórzy byli na tak. Wreszcie klamka zapadła. Historia przyspieszyła w 2020 r., na fali niepokojów społecznych, po śmierci George’a Floyda, w USA zaczęto się jeszcze wyraźniej wsłuchiwać w głosy mniejszości. Przez dwa lata futboliści ze stolicy grali jako "Washington Football Team", by wreszcie spośród propozycji wybrać "Commanders" - "Dowódców". Jedziemy ze stolicy na wschód, nad jezioro Erie, do Cleveland. Od lat 70. XX wieku przy wejściu na pierwszy domowy mecz sezonu miejscowych Indians, klubu MLB (Major League Baseball), protestujący domagali się zmiany nazwy na taką, która nie będzie obrażała rdzennej społeczności Ameryki. Już w 1973 r. logo przedstawiające Wodza Wahoo zostało przerysowano tak, by było bardziej politycznie poprawne. To nie wystarczyło, protestujących była garstka, wśród nich byli też Indianie, czy też jak się ich politycznie poprawnie nazywa: "native Americans", czyli "rdzenni Amerykanie". W kwietniu 2022 r. tym razem było inaczej. Nikt nie protestował, a to dlatego, że to już nie Indians grali na Progressive Field, a "Guardians" czyli "Strażnicy". A jak to wygląda w praktyce? Na pierwszym meczu pod nową nazwą reporter NY Timesa naliczył 38 fanów ze starym logiem Indians, zanim zobaczył pierwszą osobę w koszulce Guardians. Indianie grali w Cleveland od 1915 r., po 107 latach zmieniono ich nazwę, bo obrażała rdzennych mieszkańców Ameryki. No, ale czy zmiana nazwy klubu po ponad wieku sportowych zmagań nie obraża kibiców, którzy wiernie dopingowali swoją drużynę przez lata? Wywołany do tablicy poczuł się były prezydent USA, Donald Trump, który powiedział, że każdy kto popiera zmianę nazwy Indians nie zasługuje na miejsce w senacie. O gustach się nie dyskutuje, ale czy naprawdę logo Indian kogoś obraża? Chicago Blackhawks grają w NHL, pomimo protestów, wciąż z dotychczasowym logiem i dotychczasową nazwą. A jest jeszcze piłkarski klub z belgijskim Gandawy z Buffalo Billem w herbie. Politycznie poprawni i te loga wzięli sobie na celownik. Pewnie jest kwestią czasu, kiedy będą musiały zostać zmienione. Czy takie działanie nie jest, aby przeciwskuteczne? Czy dzięki zmianie nazwy klubów sportowych zmniejszy się rasizm i świat stanie się lepszy? Maciej Słomiński