Hulk nie gra w FC Porto, Hulk gra w Realu Madryt. Jest to piłkarski odpowiednik filmowego superbohatera, który "narodził" się w amerykańskim komiksie. Kiedy patrzymy na Cristiano Ronaldo, widzimy ucieleśnienie odwiecznego marzenia o nadludzkiej sile. Wrażenie jest niezwykłe, gdy po wbiciu gola strzałem jak z katapulty, Portugalczyk podnosi nogawkę odsłaniając udo. Jeśli w tych mięśniach "zaklęty" jest nie tylko dar od natury, ale też wieloletnia praca nad sobą, to nie ma wątpliwości, że napastnik Realu zasługuje na podziw i szacunek. Wczorajszego zwycięstwa na Vicente Calderon "Królewscy" potrzebowali wyjątkowo. Historycznie nie byli go spragnieni, ostatni raz przegrali tam w 1999 roku, dwa lata przed tym, jak 16-letni Ronaldo opuścił sekcje juniorskie Sportingu Lizbona. Po zwycięstwie Barcelony nad Getafe we wtorek, Katalończycy zbliżyli się do Realu na jeden punkt, gdyby wczoraj w Madrycie padł remis, drużyna Pepa Guardioli w wyścigu po mistrzostwo znów zależałaby tylko od siebie. Ronaldo nie dopuścił do tego. Nie pozwolił też, by Leo Messi odskoczył mu w wyścigu po tytuł króla strzelców. Na sześć kolejek przed końcem, Portugalczyk ma 40 goli, Argentyńczyk 39. To jest wręcz niewyobrażalne, by w jakichkolwiek rozgrywkach dwóch najlepszych snajperów otarło się o 90 lub nawet 100 bramek! Tyle nie zdobędzie cały Manchester United zmierzający po tytuł w Anglii (78 goli), ani Juventus w Serie A (53 bramki), ani lider Ligue 1 Montpellier (58), ani prowadząca w Niemczech Borussia Dortmund (67), czy skuteczniejszy od niej Bayern (69). W Ekstraklasie do osiągnięcia 100 goli, trzeba sześciu drużyn z dołu tabeli. Ostatnio karierę zrobiło stwierdzenie Marco van Bastena, że Messi zawdzięcza swoje osiągnięcia darowi od Boga, tymczasem Ronaldo ciężkiej pracy. Nie bardzo mogę w to wierzyć, ale Portugalczyk byłby tak samo "incredible" jak Hulk, gdyby rzeczywiście wszystko, co umie wypracował. Mam przeciwne wrażenie. Że w jego mięśniach tkwi moc maszyny. Jeden z moich kolegów miał na ten temat sen, w którym, w czasie meczu do kopniętego Ronaldo podbiegł lekarz i zamiast krwi tamował wyciek paliwa, zamiast żył i ścięgien zszywał przewody. To nie jest skojarzenie absurdalne. Widząc, co wyprawia Portugalczyk jeden z trenerów z Primera Division nazwał go bolidem Frormuły 1 z podrasowanym silnikiem.