Była to druga porażka podopiecznych Zenona Łakomego. W piątek nasz zespół przegrał z Węgierkami 30:39. Polki po kompromitującej grze zasłużenie przegrały ze słabiutką reprezentacją Japonii. Azjatki dwukrotnie uzyskiwały siedmiobramkową przewagę. Na dobrą sprawę tylko przez dziesięć minut drugiej połowy można mówić o grze na przyzwoitym poziomie w wykonaniu podopiecznych trenera Zanona Łakomego. Wówczas to od stanu 10:17 w 38. min "biało-czerwone" w 49. min doprowadziły do remisu 21:21. Gdy wydawało się, że polski zespół już tej szansy nie wypuści z rąk, ponownie posypały się błędy, które Japonki - rozgromione dzień wcześniej przez Rumunki 44:21 - skwapliwie wykorzystały. Blamaż rozpoczął się w pierwszej połowie. Polki w meczu przeciwko outsiderkom turnieju drugiego gola zdobyły dopiero w 17. minucie. W tym czasie rywalki pokonały Małgorzatę Sadowską, która wbrew pozorom była najjaśniejszym punktem polskiej reprezentacji, sześć razy. Przez krótką chwilę wydawało się, że "biało-czerwone" przebudziły się, ale od stanu 7:8 w 22. min ponownie na boisku zapanował chaos. Trener Łakomy próbował pozbierać swoje szczypiornistki i wziął czas. "Czego się boicie? - pytał zirytowany podczas minutowej odprawy. - Przecież na razie udajemy, że gramy". Niewiele to dało. Polki nadal były ospałe w obronie i zastraszająco nieskuteczne w ataku (jedynie 29 proc. rzutów przed przerwą zakończonych sukcesem). Na początku drugiej połowy obraz gry nadal się nie zmieniał. Bezradne Polki kontra ruchliwe, pełne woli zwycięstwa Japonki. W bramce rywalek świetną partię rozgrywała Katsuda, ale jej wysoki procent skuteczności to w dużej mierze "zasługa" rachitycznych rzutów przeciwniczek. W 40. minucie po trzecim faulu czerwoną kartkę ujrzała najskuteczniejsza w pierwszej połowie (trzy gole) Izabela Duda. Kiedy 11 minut przed końcem po rzucie karnym w wykonaniu mało widocznej w sobotę, a najlepszej w piątkowej potyczce z Węgierkami, Karoliny Kudłacz, doszło do wyrównania, ponownie Polki zaczęły grać jak nowicjuszki. Japonki ponownie "odjechały" na trzy bramki, a czasu pozostało bardzo mało. Jeszcze w 57. min była nadzieja na pozytywne zakończenie sprawy - po dwóch udanych akcjach Polenz było 26:27. Nieskuteczny rzut oddała Majerek, Kudłacz trafiła w słupek, a chwilę potem Polenz w sytuacji sam na sam uderzyła piłką w poprzeczkę. Nie pomogły udane interwencje Sadowskiej i Japonki dotrwały do końcowej syreny, wygrywając 29:27, czym sprawiły wielką niespodziankę. W niedzielę Polska zagra z Rumunią - czwartą drużyną grudniowych mistrzostw świata, więc zatarcie przykrego wrażenia będzie bardzo trudne. Piłkarki ręczne Rumunii po zwycięstwie nad Węgrami 31:29 zapewniły sobie awans do igrzysk olimpijskich w Pekinie. Z turnieju w stolicy Rumunii, tak jak i z podobnych zawodów w Lipsku i Nimes, do Pekinu pojadą dwie najlepsze drużyny. Wyniki sobotnich spotkań: Polska - Japonia 27:29 (8:14) Polska: Magdalena Chemicz, Małgorzata Sadowska - Aleksandra Jacek 4, Dorota Malczewska, Iwona Niedźwiedź-Cecotka 5, Małgorzata Majerek 1, Kinga Polenz 5, Karolina Kudłacz 5, Izabela Duda 3, Klaudia Pielesz 1, Emilia Rogucka, Katarzyna Duran 3. Japonia: Katsuda, Hida - Arihama, 2 Komatsu 7, Aoto, Hirai 9, Sakugawa 3, Sakamoto 1, Fujii 4/1, Omae 3, Taniguchi, Nagano, Kamimachi. Kary: Polska - 16 (w tym czerwona kartka za trzy kary dwuminutowe Izabela Duda 40.), Japonia - 4 min. Sędziowali: Stanojevic, Visekruna (obaj Serbia) Widzów: ok. 2,5 tys. Rumunia - Węgry 31:29 (17:13) Tabela: 1. Rumunia 4:0 75-50 2. Węgry 2:2 68-61 3. Japonia 2:2 50-71 4. Polska 0:4 57-68 Następne mecze: 30.03. 14.00 Japonia - Węgry 16.00 Polska - Rumunia.