Igrzyska mają olśnić świat, a przede wszystkim obywateli Azerbejdżanu i dowieść im wspaniałości i potęgi ich państwa, i przywódcy, 53-letniego Ilhama Alijewa, dziedzica dynastii, która od pół wieku (ojciec Hajdar panował jako komunistyczny sekretarz w latach 1969-82 i jako prezydent niepodległego państwa w latach 1993-2003 , a po jego śmierci w 2003 r. władzę w Baku przejął jedyny syn, Ilham) rządzi tym obfitującym w ropę naftową kraju na wybrzeżu Morza Kaspijskiego. Na pomysł przeprowadzenia w Europie kontynentalnych igrzysk wpadł przed trzema laty Europejski Komitet Olimpijski. Azerbejdżan był jedynym chętnym, by je u siebie urządzić. Zapragnął ich Ilham Alijew, który wzorując się na innych petrodolarowych bogaczach, znad Zatok Perskiej i Gwinejskiej, ale także sąsiadów z Rosji i Kazachstanu wpadł na pomysł, że urządzając wspaniałe igrzyska zapewni sobie podziw i przychylność świata, a także wdzięczność i posłuch poddanych. - Przywódcom takich krajów jak Azerbejdżan wielkie sportowe igrzyska potrzebne są jako dowód dla ich obywateli, że prowadzona przez władze polityka jest słuszna i nie spotyka się z żadnym potępieniem, ani ostracyzmem ze strony świata. Wprost przeciwnie, światowe igrzyska mają przekonać ludzi, że ich przywódcy są przez świat akceptowani, podziwiani i nagradzani - mówił Wojciech Górecki, pisarz, znawca Kaukazu. - Wielkie igrzyska przedstawiane są jako dar władcy dla ludu, dowód wspaniałości państwa. Mają zjednoczyć lud wokół igrzysk, państwa i przywódcy, dać mu poczucie dumy. Wszyscy ci, którzy występują przeciwko igrzyskom czyli w istocie władzom, przedstawiani są więc jako wrogowie państwa i narodu - dodał. Ilham Alijew, który polityczną karierę zaczynał od sportu (ojciec-prezydent kazał mu pokierować na początek krajowym komitetem olimpijskim; synowi tak się to spodobało, że szefuje azerbejdżańskiemu sportowi do dziś), rozkazał swoim urzędnikom, by nie szczędzili kosztów i zapewnili, że igrzyska olśnią świat. Najpierw kazał pouciszać, pozamykać do więzień albo przegnać z kraju wszystkich, którym pomysł igrzysk nie przypadł do gustu. Jak na ironię działo się to w 2014 r., kiedy Azerbejdżan przewodniczył Komitetowi Ministrów Rady Europy, powołanego do krzewienia demokracji i obywatelskich swobód. Dziś działacze Amnesty International uznają Baku za jeden z najbardziej skorumpowanych i represyjnych reżimów na świecie, a według obrońców praw człowieka w azerbejdżańskich więzieniach przebywa setka ludzi, którzy mieli pecha lub śmiałość krytykować władze. Pozbywszy się krytyków, zarządził wielkie przygotowania do igrzysk, nad którymi czuwać miała jego żona, Mehriban, godząca obowiązki Pierwszej Damy z posadą przewodniczącej związku gimnastycznego. Według oficjalnych danych urządzenie igrzysk kosztowało Azerbejdżan prawie półtora miliarda dolarów (prawdziwe koszty, szacowane na znacznie wyższe, pozostaną ściśle skrywaną tajemnicą państwową). Pobudowano za nie nowiuteńki stadion na 70 tys. widzów, olimpijskie pływalnię, strzelnicę i halę gimnastyczną, wioskę olimpijską dla uczestników zawodów, przeprowadzono remonty ulic i kamienic w śródmieściu Baku, zamówiono specjalne piętrowe pociągi, które będą wozić po mieście widzów i gości. Żeby igrzyska się udały i nie zabrakło na nich atletów, Azerbejdżan postanowił opłacić wszystkim chętnym bilety lotnicze i pobyt w Baku. A żeby nie zabrakło widzów na arenach, rząd zniósł na czas igrzysk opłaty za transport i zdecydował się dopłacić do biletów wstępu, które w rezultacie kosztują grosze. Władze kazały tylko mieszkańcom stolicy, aby pochowali na podwórzach stare samochody i nie urządzali w czerwcu wesel, ani pogrzebowych styp, by nic nie psuło wrażenia miasta nowoczesnego i bogatego. W ostatniej chwili igrzyska próbowali jeszcze popsuć obrońcy praw człowieka i niektórzy politycy z Zachodu. Międzynarodowa Federacja Praw Człowieka i specjalny przedstawiciel ONZ ds. praw człowieka wezwali przywódców Zachodu, żeby zbojkotowali ceremonię otwarcia igrzysk jeśli azerbejdżański prezydent nie wypuści wcześniej na wolność politycznych więźniów. Ale sportowi działacze, umizgujący się o względy właśnie takich przywódców jak Alijew, autorytarnych i bogatych, nie posłuchali wezwań do bojkotu. Udział w igrzyskach zapowiedziało ponad 6 tys. atletów i tylko Komitet Olimpijski z Niemiec upomniał się o politycznych więźniów w Azerbejdżanie. Urażony krytyką Zachodu Alijew nie pojechał do Rygi na naradę Partnerstwa Wschodniego, a tuż przed rozpoczęciem igrzysk kazał zamknąć przedstawicielstwo OBWE w Baku i nie wpuścić do kraju przedstawicieli Amnesty International. Na ceremonię otwarcia zapowiedzieli się za to prezydent Turcji Recep Erdogan i gospodarz Kremla Władimir Putin, który wytknął moskiewskim dziennikarzom, że niewystarczająco obszernie i życzliwie piszą o bakińskiej EuroOlimpiadzie. EuroOlimpiada to nie jedyne wielkie igrzyska, jakie zamierza urządzić rodakom Ilham Alijew. W przyszłym roku na specjalnie zbudowanym torze wyścigowym rozegrane zostaną w Baku zawody Grand Prix kierowców z Formuły 1, za dwa lata w Baku odbędzie się Islamiada, olimpiada państw muzułmańskich, a za trzy odbędą się tam mistrzostwa Europy w siatkarek. Europejska federacja piłkarska postanowiła zaś, że w 2020 r. w Baku rozegrane zostaną cztery mecze w turnieju o mistrzostwo Starego Kontynentu. A w 2024 r. Alijew, przekonany, że wciąż będzie rządził, chce urządzić w swojej stolicy letnie Igrzyska Olimpijskie.