- Z jednej strony jestem zadowolony, ponieważ udało mi się ten wyścig skończyć. Od jego początku mieliśmy pecha. Najpierw kraksa na prologu, później grypa "żołądkowa" w ekipie. Ja przez dwa długie etapy prawie nic nie jadłem, ale na szczęście udało mi się pozbierać na górskie odcinki. Szkoda mi Marka Rutkiewicza. Gdybym wiedział, że on się w sobotę wycofa, to inaczej pojechałbym na tym etapie, nie szarpałbym się od startu - mówił na mecie Huzarski. - Z drugiej strony pozostał niedosyt. 29. miejsce, kto o tym będzie pamiętał. Bardzo chcieliśmy tutaj powalczyć dla siebie, dla kibiców dla sponsorów. Mam nadzieję, że limit pecha wyczerpał się już do końca życia - dodał. W podobnym tonie wypowiedział się Piotr Kosmala, dyrektor sportowy grupy. - Zwyciężyliśmy co prawda w klasyfikacji na najaktywniejszego kolarza, ale jeśli chodzi o klasyfikację generalną, to liczyliśmy na dużo więcej. Szyki pokrzyżowała nam grypa "żołądkowa". Uważam, że Marek Rutkiewicz był bardzo dobrze przygotowany, ale wyszło, jak wyszło - stwierdził. Huzarski zaskoczył wszystkich deklaracją, że nie pojedzie do na mistrzostwa świata do Stuttgartu. - Nie wybieram się na mistrzostwa świata. To jest inna bajka. Tam startują najlepsi kolarze na świcie. Polacy robią wszystko, co mogą i za każdym razem jest im zarzucane, że są słabi, nieprzygotowani, po co oni tam jadą. Nie mam zamiaru tego słuchać. Zarzuca się nam, że jest w Polsce tylu lepszych kolarzy, którzy wygrywają z naszą grupą. Niech pojadą do Stuttgartu, zdobędą mistrzostwo świata, a przynajmniej zobaczą, jak to jest - powiedział. Paweł Pieprzyca, Karpacz