INTERIA.PL zaprasza na relację na żywo z tego wydarzenia Po spuszczeniu łomotu Litwinom (9-0) i Rumunom (10-0), w środę zespół Wiktora Pysza trafił w końcu na bardziej wymagającego rywala. Holendrzy zaczęli twardo, a taktycznie próbowali się grać hokej, jaki prezentują najlepsze zespoły, ale brakowało im do tego umiejętności. W dodatku szybko zaczęło brakować także pary w płucach i w drugiej tercji głównie się bronili. Wprawdzie w trzeciej oddali aż 11 strzałów, ale tylko dlatego, że nasi spuścili z tonu i zupełnie niepotrzebnie złapali kolejne trzy kary. Polacy ostatecznie wygrali 5-1. Wprawdzie dobrze bronimy w osłabieniach - w samym meczu z Holendrami straciliśmy tylko jedną bramkę, a strzeliliśmy dwie, to jednak w kilku sytuacjach ratował nas Przemysław Odrobny. Poza tym grę w osłabieniu przypłaca się utratą sił. Dziewięć kar w meczu, który kontrolujemy, to zdecydowanie za dużo. W starciu z Holendrami byliśmy faworytami, ale trener Pysz i zawodnicy obawiali się tego meczu. Selekcjoner powtarza, że gdy kończy się jedno spotkanie, są już myślami przy kolejnym. Widać to było po twarzach kadrowiczów - gdy wychodzili z szatni po gładkich zwycięstwach z Litwą i Rumunią, nie wyglądali na takich, którzy właśnie wpakowali rywalom dziewięć czy dziesięć goli, a raczej na zawodników, którzy skończyli trening i koncentrują się przed jutrzejszym meczem. Po meczu z Holandią, najgroźniejszym obok Korei rywalem w walce o awans, presja trochę puściła, choć Grzegorz Pasiut czuł niedosyt: - Za nisko wygraliśmy. - Holendrzy nieźle grali do utraty trzeciej bramki. Stracony gol w przewadze podłamał ich. Mogło być inaczej, gdyby wcześniej strzelili gola, ale bardzo dobrze bronił Przemek Odrobny. Poza tym nie wytrzymali kondycyjnie. Było to widać zwłaszcza w drugiej tercji - ocenił Mikołaj Łopuski, który wymusił na rywalu stratę krążka i strzelił gola w osłabieniu na 3-0. Dzisiaj zagramy z Australią i jak jeszcze przed turniejem mówił trener Pysz, "nie ma takiej opcji, żebyśmy z nimi przegrali". Australijczycy są najniżej notowani w rankingu IIHF (34. pozycja; Polska - 23.) z wszystkich zespołów biorących udział w MŚ w Krynicy-Zdroju i trzy pierwsze spotkania przegrali. W środę z Litwą 2-3 w meczu, który może decydować o spadku. Dzisiaj mają więc przedostatnią szansę, ale faworyt jest jeden - Polska. Trener Pysz najprawdopodobniej da dzisiaj szansę gry naszemu rezerwowemu bramkarzowi - Kamilowi Kosowskiemu. - Australia? Po prostu musimy robić swoje i wygrać. Wysoko czy nisko, to nie ma żadnego znaczenia. Liczą się tylko punkty - powiedział Mikołaj Łopuski. Wyrównany za to powinien być wcześniejszy mecz Holendrów z Koreańczykami (godz. 16.30). Teoretycznie powinniśmy trzymać kciuki za "Oranje", bo jeśli odbiorą punkty Azjatom, to w ostatnim meczu turnieju z Koreą będziemy mogli pozwolić sobie na utratę punktów. Jednak z drugiej strony, "Biało-czerwoni" nie powinni oglądać się na innych i wygrać wszystkie mecze, także dla kibiców, którzy równie gorąco dopingują ich bez względu na to, z kim gramy. Mirosław Ząbkiewicz, Krynica-Zdrój