Polacy dobrze rozpoczęli turniej. W meczu otwarcia z Litwą było trochę chaosu i nerwów, ale wygraliśmy pewnie. Estonię rozbiliśmy, pokazując że wytrzymałość nie powinna być problemem nawet, jeśli przez kontuzje będzie trzeba grać na trzy piątki. Do meczu z Ukrainą naprawdę można było podchodzić z czymś więcej niż tylko ostrożnym optymizmem. Tymczasem nasz zespół zagrał fatalnie. Z Kazachstanem miało być inaczej. Było do 5. minuty. Później, kiedy nasi w końcu zaczęli grać, było już 0-3. - Tyle o tym mówimy, a potem i tak łapiemy kary. Wcale nie za grę ciałem. To bardziej efekt spóźnienia w danej akcji, zawahania. W dodatku popełniamy takie błędy już w pierwszej tercji. Takie sytuacje ustawiają mecz - tłumaczył Maciej Urbanowicz. Na mecze z Ukrainą i Kazachstanem do Kijowa przyleciał Zdzisław Ingielewicz, prezes Polskiego Związku Hokeja na Lodzie. Powodów do satysfakcji nie miał. Przyznał, że jego także najbardziej zdenerwował tak widoczny u zawodników brak wiary w zwycięstwo. To zagubienie na lodzie w starciach z silnymi rywalami jest tym bardziej zaskakujące, że nasz zespół rozegrał w tym sezonie 21 meczów z klasowymi przeciwnikami. Na listopadowym turnieju EIHC w Sanoku graliśmy naprawdę bardzo dobrze. Po 10 latach pokonaliśmy w końcu Ukrainę. W innych meczach walczyliśmy jak równy z równym z późniejszym mistrzem Czech, pokonaliśmy młodych Rosjan, którzy kilka dni później zlali słowacką młodzieżówkę. Co się więc stało, że w Kijowie po dwóch udanych meczach z zespołu zeszło powietrze? Dzisiaj łatwej odpowiedzi na to pytanie nie ma. Przyczyn muszą szukać zarówno zawodnicy, jak i trenerzy, ale przed sobotnim meczem z Wielką Brytanią nie ma co liczyć na odkrywcze wnioski. Przed nami ostatnie spotkanie mistrzostw i jednocześnie ostatni mecz sezonu. Musimy go wygrać, a nie zmierzymy się z Rosją, czy Kanadą, tylko z notowaną niżej od nas w rankingu Wielką Brytanią. Jak celnie zauważył Jarosław Rzeszutko, o wyniku nie będą decydować umiejętności, ale przede wszystkim psychika. Kto bardziej będzie chciał wygrać i wytrzyma presję, ten zwycięży. Proste? Niekoniecznie, jeśli wcześniej wychodziło się na lód z myślą, że najważniejsze to nie stracić. Z takim nastawieniem nie da się grać nawet na giełdzie. Mirosław Ząbkiewicz, korespondencja z Kijowa