Mecze nowotarżan z oświęcimianami od początku lat 90. elektryzowały hokejowy światek. Zasiadający na trybunach kibice z wypiekami na twarzach oglądali spotkania "biało-niebieskich" z "Szarotkami". W niedziele było niestety inaczej. Wytrwałości i motywacji podopiecznym Josefa Dobosza starczyło tylko na pierwszą odsłonę. W trzeciej tercji obie drużyny spuściły z tonu, a na lodowisku oglądaliśmy raczej ślizgawkę. - W trzeciej części gry trener dał nam odpocząć. Wprowadził do gry młodszych zawodników, chciał, żeby też i oni wnieśli swoją cegiełkę w tą wygraną- mówił po spotkaniu zadowolony ze zwycięstwa Milan Baranyk. W szeregach Unii zabrakło Tomasza Połącarza i Petera Tabaczka. - Mam problemy z pachwiną, lekarz poradził mi odpoczynek, więc pozostało mi tylko dostosować się do jego zaleceń - wyjaśniał przed spotkaniem Połącarz. Znacznie gorzej wygląda kontuzja 24-letniego Tabaczka. - Mam krwiaka na kolanie. Nie wiem jeszcze co dokładnie mi się stało. Jutro przejdę specjalistyczne badania i jeśli dostanę zgodę od lekarza drużyny, rehabilitację przejdę na Słowacji - mówił załamany Peter Tabaczek. Wcześniej ze składu oświęcimian wypadł Michał Kasperczyk, który od przyszłego tygodnia wyjedzie rozpocznie lekki trening. W drużynie Podhala zabrakło zawieszonych przez PZHL Marcina Kolusza i Krystiana Dziubińskiego, a także kontuzjowanego Łukasza Batkiewicza. Pierwsze minuty należały do oświęcimian, którzy starali się wykorzystać niezdecydowanie jeszcze ospałych nowotarżan. W trzeciej minucie zakotłowało się pod bramką Zborowskiego. Twardy uderzał z niebieskiej, dobitek próbowali jeszcze Szewczyk i Bibrzycki, jednak nowotarscy obrońcy w porę naprawili swoje błędy. Chwilę później na ławkę kar powędrował Neupauer, a Unici szybko rozegrali zamek i wyszli na prowadzenie. Z roli egzekutora dobrze wywiązał się Mateusz Adamus, który precyzyjnym strzałem pod poprzeczkę nie dał szans Krzysztofowi Zborowskiemu. - To był dla nas policzek. Może wyda się to dziwne, ale jeśli szybko stracimy bramkę, to mobilizujemy się do lepszej gry. Działa to na nas jak czerwona płachta na byka - relacjonował Milan Baranyk, skrzydłowy "Szarotek". Nowotarżanie doprowadzili do wyrównania w 8. minucie. Neupauer zagrał do ustawionego w okolicach linii niebieskiej Sulki, a ten umieścił krążek w bramce, strzelając między parkanami Szydłowskiego. 40 sekund później na prowadzenie ponownie wyszli gospodarze. Gallo wrzucił krążek pod bramkę, a Wojtarowicz sprytnie przystawił łopatkę kija, a guma obok kompletnie zdezorientowanego "Zbory" wtoczyła się do bramki. Jednak w poczynaniach Unii widoczny był zbyt duży luz. Dodatkowo w ich szeregi wdarły się błędy, które Podhalanie wykorzystywali, i to z chirurgiczną precyzją. Gdy na ławce kar siedział Bibrzycki, Gruszka dobrym podaniem obsłużył Zapałę, a ten w sytuacji sam na sam z Szydłowskim nie dał mu żadnych szans, strzelając z backhandu pod poprzeczkę. Podopieczni Josefa Dobosza nie wyciągnęli wniosków i dalej popełniali błędy, a po jednym z nich chytry jak lis Baranyk zapewnił "Szarotkom" prowadzenie. Czeski skrzydłowy precyzyjnym strzałem "zdjął pajęczynę" z okienka oświęcimskiej bramki. Oszołomieni gospodarze wpuścili do swojej tercji Podhalan i gdyby nie czujność Szydłowskiego i brak skuteczności nowotarżan, mieliby naprawdę poważne problemy. Jednak oświęcimski bramkarz spasował w 25. minucie. Po wpuszczeniu czwartej bramki, która obciążyła jego konto, zjechał do boksu i zwolnił miejsce młodszemu o dziewięć lat koledze. Dwie minuty później kontaktowego gola strzelił Stachura, ale 120 sekund później Unici wykazali się niefrasobliwością pod bramką rywali. Fortuna tego dnia była też po stronie Zborowskiego. W ogromnym kotle pod bramką, nowotarski golkiper zwijał się jak w ukropie, broniąc lawinę strzałów "Biało-niebieskich". - Gdyby rywale wykorzystali te sytuacje, mecz mógłby się inaczej ułożyć - mówił otwarcie trener "Szarotek". Zdecydowanie lepiej nastawione celowniki mieli podopieczni Milana Janczuszki. Praktycznie co drugi strzał lądował w siatce. W upokarzaniu oświęcimskich defensorów i Sebastiana Stańczyka prym wiodła pierwsza formacja nowotarżan. A Bakrlik, Baranyk i Voznik urządzili sobie istną kanonadę. W 30. minucie Martin Voznik zachował się najsprytniej w zamieszaniu podbramkowym i ze stoickim spokojem skierował gumę do siatki. Później Frantiszek Bakrlik uderzył w długi róg, a Sebastianowi Stańczykowi pozostało tylko wyciągnąć gumę z siatki. - Z naszej trójki najlepszy był Martin Voznik. Ja i Franek staraliśmy się dotrzymać mu kroku - wyjaśniał jak zawsze skromny Milan Baranyk. - Muszę przyznać, że w zdobyciu bramek pomogli nam oświęcimscy obrońcy i bramkarze. Nie mieli dzisiaj dobrego dnia. Jednak nasza gra w destrukcji też nie była z górnej półki - ocenił 29-letni Czech. W 37. minucie dzieła zniszczenia dopełnił Martin Iviczicz, który strzałem z klepy w krótki róg zaskoczył oświęcimskiego golkipera. W trzeciej odsłonie obie drużyny oszczędzały się, a widowisko z minuty na minutę było coraz bardziej senne. - Brakowało nam motywacji, nie weszliśmy w mecz z takim zaangażowaniem. W trzeciej tercji nastawiliśmy się już na defensywę, bo nie chcieliśmy przegrać na własnym lodzie jeszcze wyżej. Wiedzieliśmy dobrze, że strzelenie czterech goli Zborowskiemu jest niemożliwe - bił się w piersi Waldemar Klisiak, najbardziej doświadczony zawodnik Aksam Unii. W 50. minucie "biało-niebieskim" przez 78 sekund przyszło grać w pięciu przeciwko trójce nowotarżan, jednak podopieczni Josefa Dobosza nie potrafi zamienić przewagi na bramkę. - Sytuacji było dużo. Gallo strzelił w słupek, później poprawiali Klisiak, Wojtarowicz, Jakubik i nic. Bramka była jak zaczarowana - załamywał ręce trener Dobosz. Na otarcie łez oświęcimianie na sekundę przed końcową syreną zdobyli czwartego gola i zmniejszyli rozmiary porażki. Tym razem przymusową odsiadkę Malasińskiego i Sroki, wykorzystał Maciej Szewczyk, który po podaniu Martina Buczka ulokował "gumę" w siatce. Powiedzieli po meczu: Wojciech Wojtarowicz, napastnik Aksam Unii: - Podhale wykorzystało nasze błędy. Bramkarze dzisiaj też nam nie pomogli. Nie ma co owijać w bawełnę, ale takich bramek nie powinno się tracić w Ekstralidze. Jeżeli dostaje się bramki, strzelone często w dziwnych okolicznościach, to gra się ciężko, psychika siada. Przy wyniku 3-7 nie da się już grać, a zwłaszcza z takim przeciwnikiem jak Podhale. Dogonienie wyniku graniczy z cudem. Josef Dobosz, trener Aksam Unii: - Straciliśmy dwie głupie bramki i drużyna psychicznie siadła. Podhale było lepsze i zasłużenie wygrało. Mamy problemy z bramkarzami, ostatnio pojawiło się też kilka kontuzji w zespole. Nic nas nie może tłumaczyć, bo zagraliśmy bardzo słabo. Dochodzimy do okazji strzeleckich, ale nie umiemy ich wykorzystać. Rywale wręcz przeciwnie. Milan Baranyk, napastnik Podhala: - Unia była dzisiaj zespołem słabszym. Popełniali takie błędy, których nie można było nie wykorzystać. Zadaniem napastników jest zdobywanie bramek i w każdym meczu staramy się strzelać ich jak najwięcej. Milan Janczuszka, trener Podhala: - Wiedzieliśmy, że czeka nas ciężki mecz. Unia ostatnio na własnym lodzie pokonała tyszan. W pierwszej tercji rywale nas przycisnęli, prowadzili, ale zaczęli popełniać błędy. My graliśmy kombinacyjnie, do tego wykorzystywaliśmy gry w przewadze. Kluczowymi momentami spotkania były nasze bramki na 4-2 i później 5-3. Rywal nie podniósł się już z łopatek. Na brawa zasługuje moja pierwsza formacja, która strzeliła pięć z siedmiu bramek. Aksam Unia Oświęcim - Podhale Nowy Targ 4-7 (2:3, 1:4, 1:0) Bramki: 1-0 Adamus - Modrzejewski, Javin (3:16); 5/4 1-1 Sulka - Neupauer (7:44); 2-1 Wojtarowicz - Gallo, Jakubik (8:24); 2-2 Zapała - Gruszka (9:12); 5/4 2-3 Baranyk - Łabuz (13:00); 6/5 2-4 Bakrlik - Baranyk, Zborowski (24:28); 5/4 3-4 Stachura - Bibrzycki (27:07); 3-5 Voznik - Suur (29:11); 5/4 3-6 Bakrlik - Baranyk, Voznik (32:51); 3-7 Iviczicz - Bakrlik, Baranyk (36:48); 4-7 Szewczyk - Buczek (59:59); 5/3 Unia: Szydłowski (od 24:28 Stańczyk) - Gallo (2), Kowalówka; Klisiak (2), Jakubik, Wojtarowicz (2) - Javin, Obstarczyk (4); Stachura, Bibrzycki (4), Adamus - Twardy (2), Cinalski (4); Modrzejewski (2), Szewczyk, Buczek. Trener: Josef Dobosz. Podhale: Zborowski (Furca) - Dutka, Suur (6); Baranyk, Voznik, Bakrlik - Iviczicz (2), Łabuz (2); Malasiński (2), Zapała, Gruszka - Sroka(4), Galant; Ziętara, Bryniczka, Kmiecik - Kret (2), Gaj; Kapica, Neupauer (2) , Sulka. Trener: Milan Janczuszka. Sędziowali: Meszyński (Warszawa) - Kaczyński, Polak (Bytom). Kary: 22 oraz 20 min. Widzów: 2200 Radosław Kozłowski, Oświęcim