Blisko trzy tysiące tyskich kibiców liczyło, że już dzisiaj będzie świętować awans do wielkiego finału. W pierwszej tercji ich zespół dominował. W 6. minucie Adam Bagiński przeprowadził piękny rajd, wymanewrował Miroslava Zatkę i sprytnym strzałem w krótki róg kompletnie zaskoczył Przemysława Witka i faworyci objęli prowadzenie. Wydawało się, że kolejne gole dla gospodarzy będą kwestią czasu, ale "Wiciu" dobrze bronił i tyszanom nie udawało się zdyskontować przewagi. W dodatku w ostatnich sekundach pierwszej tercji poszli na wymianę ciosów i stracili gola z kontry trzy sekundy przed ostatnią syreną! W drugiej części Unia zagrała lepiej i osiągnęła lekką przewagę. W 36. minucie po raz trzeci grała z przewagą jednego zawodnika i w końcu ją wykorzystała, gdy Petr Tabaczek zmienił lot krążka po strzale Pawła Droni. Goście mogli podwyższyć już na początku trzeciej tercji, ale indywidualnego błędu jednego z tyszan nie wykorzystał Robert Krajczi, który nie trafił do pustej bramki. Po chwili Witek popełnił prosty błąd i wydawało się, że Ladislav Paciga musi wyrównać, ale bramkarz Unii fantastycznie obronił strzał z dwóch metrów. Trzy minuty przed końcem Lukas Rziha dostał znakomite podanie od Zatki, ale w sytuacji 1 na 1 więcej zimnej krwi zachował Arkadiusz Sobecki. Im bliżej końca, tym większe problemy z opuszczeniem własnej tercji mieli oświęcimianie, lecz szanse gospodarzy na doprowadzenie do dogrywki stopniały po tym, jak 57 sekund przed końcem karę zarobił Paciga. Unici utrzymywali krążek z dala od własnej bramki i tyszanie długo nie mogli zamienić bramkarza na dodatkowego ofensywnego zawodnika. GKS Tychy - Aksam Unia Oświęcim 1-2 (1-1, 0-1, 0-0) Bramki: 1-0 Adam Bagiński - Roman Szimiczek (6. w przewadze), 1-1 Wojciech Stachura - Petr Valusiak - Wojciech Wojtarowicz (20.), 1-2 Petr Tabaczek - Pawel Dronia (36. w przewadze) Widzów: 2700. Stan rywalizacji po 4 meczach: 2-2 (bonus - GKS, potrzebuje 3 zwycięstw, a Unia 4).