Cały kraj krzyczał "gooool", kiedy Andres Iniesta na cztery minuty przed końcem dogrywki strzelił "bramkę wszech czasów". Łzy szczęścia kapitana drużyny Ikera Casillasa, są łzami milionów Hiszpanów - dodał dziennik. Cierpieliśmy, ale było warto, gdyż sen przestał być tylko snem, a stał się rzeczywistością. Zaraz po meczu w Madrycie rozpoczęła się wielka fiesta, która trwała do rana. W samym centrum zebrało się ponad 200 tysięcy osób, w czerwonych koszulkach koloru hiszpańskiej drużyny, z twarzami pomalowanymi w barwy Hiszpanii. Wystrzeliwały petardy, a niebo rozświetlały sztuczne ognie. Słychać było śpiewy, wiwaty, dźwięki piszczałek, trąbek i wuwuzeli. "Jestem Hiszpanem, Hiszpanem, Hiszpanem" - śpiewali kibice najgłośniej, jak tylko mogą. "Jesteśmy mistrzami, ole, ole, ole". Całe rodziny z dziećmi, znajomi i nieznajomi wspólnie celebrowali zwycięstwo. Hiszpanie pili litry piwa, wina i sangrii. "Hiszpania jest na Księżycu" - stwierdził "El Pais". - To historyczny dzień w historii naszego sportu, Hiszpania po raz pierwszy wygrała Mundial". "Mistrzowie świata! Hiszpania ma już tytuł, którego jej brakowało" - napisał wielkimi literami dziennik "ABC". Komentatorzy sportowi podkreślają, że hiszpańska drużyna wygrała pomimo "twardego, pełnego przemocy futbolu Holendrów i fatalnego sędziowania angielskiego arbitra Howarda Webba". Zarzucają mu stronniczość. "Nie sankcjonował, jak powinien, twardej gry Holendrów - napisał "El Marca. - Przebaczył im dwie czerwone kartki. Van Bommel powinien być wyrzucony z boiska, De Jong wykorzystał pasywność Webba, nie ukarał karnym Heitinga podczas dogrywki". "To był bardzo trudny mecz, ale mamy świetnych piłkarzy, którzy umieli przezwyciężyć problemy - powiedział trener Vicente del Bosque. - Bo nie chodzi tylko o to, aby wygrać, ale o zasady i wartości ważne dla całej Hiszpanii". W poniedziałek bohaterowie przejadą odkrytym autokarem przez centralne ulice Madrytu, pozdrowią tłumy kibiców i pokażą puchar. Fiesta będzie trwała nadal. Z Madrytu Grażyna Opińska