To drugi medal polskich szermierzy w tegorocznych MŚ. W środę na najniższym stopniu podium stanęła drużyna szpadzistów. W Antalyi polskie szpadzistki odniosły największy sukces w historii. Do tej pory tylko raz w turnieju drużynowym stanęły na podium - w 1994 roku wywalczyły brązowy medal. W drodze do finału polski zespół, w składzie: Danuta Dmowska-Andrzejuk, Magdalena Piekarska, Ewa Nelip (wszystkie AZS AWF Warszawa) i Małgorzata Bereza (AZS AWF Katowice), pokonał kolejno: Estonię 45:36, Chiny 18:17 oraz Niemcy 29:28. Dwa ostatnie spotkania rozstrzygnęły się w dodatkowej minucie. - Już Estonki dały nam się mocno we znaki - powiedziała Danuta Dmowska-Andrzejuk. - A później było jeszcze trudniej. Z Chinkami i Niemkami o wyniku decydowała dogrywka, a wcześniej w obu spotkaniach musiałyśmy odrabiać straty. Na szczęście Magda Piekarska wykazała się wielką odpornością psychiczną. Ona jest z nas największa, ma świetne warunki fizyczne i tak ustawiamy skład, by właśnie ona kończyła pojedynki. - Ja męczę rywalki, podaję jej "na tacy", a ona kończy dzieło - dodała z uśmiechem. W finale przeciwnikiem polskiej drużyny były Włoszki, które podobnie jak biało-czerwone, stanęły przed szansą historycznego sukcesu - obie ekipy nigdy wcześniej nie dotarły w MŚ tak daleko. - Teoretycznie mogłyśmy trafić gorzej, ale z drugiej strony wyniki decydujących meczów i układ czołowej "ósemki" wskazuje, że tak naprawdę każdy z każdym mógł wygrać. Włoszki bardzo chciały nam się zrewanżować za porażkę w ćwierćfinale tegorocznych mistrzostw Europy. Świetnie rozpoczęły mecz, a nam na początku nic nie wychodziło. Albo zaszkodziła długa przerwa dzieląca półfinał i finał, albo świadomość wielkiego sukcesu sprawiła, że uszło z nas powietrze, albo wreszcie za bardzo byłyśmy zmotywowane, a przez to usztywnione. Już po trzech walkach przegrywałyśmy tak wysoko, że trudno było liczyć na odrobienie strat - oceniła Dmowska-Andrzejuk. - Mecz "zrobiła" im Bianca Del Carretto. W turnieju indywidualnym wygrałam z nią, ale dziś miała "dzień konia". Nie było na nią silnych - dodała. Jak powiedziała chwilę po zakończeniu finału, radość ze srebrnego medalu miesza się z żalem po przegranym finale. - W sumie dałyśmy czadu. Srebrny medal to największy sukces kobiecej szpady w historii. Złota jednak żal. "Mistrz świata" - to brzmiałoby dumnie. Z drugiej strony będziemy mieć jeszcze większą motywację - przyznała. Podsumowując podkreśliła, że siłą polskiej drużyny jest kolektyw. "Świetnie się dogadujemy, nie tylko na planszy, ale i poza nią. Potrafimy się uzupełniać. Poza tym w kobiecej szpadzie pojawiło się kilka utalentowanych młodych dziewczyn, przez co zwiększyła się konkurencja. To pozytywnie działa na wszystkie, a trener ma z kogo wybierać - wyjaśniła Danuta Dmowska-Andrzejuk. Wyniki: ćwierćfinały Francja - Węgry 38:33 Włochy - Rumunia 32:31 Polska - Chiny 18:17 Niemcy - Rosja 22:21 półfinały Włochy - Francja 29:28 po dogr. Polska - Niemcy 29:28 po dogr. o 3. miejsce Niemcy - Francja 45:35 finał Włochy - Polska 45:31 kolejność: 1. Włochy (Cristiana Cascioli, Bianca Del Carretto, Nathalie Moellhausen, Francesca Quondamcarlo) 2. Polska (Danuta Dmowska-Andrzejuk, Magdalena Piekarska, Małgorzata Bereza, Ewa Nelip) 3. Niemcy (Imke Duplitzer, Britta Heidemann, Marijana Markovic, Monika Sozanska) 4. Francja 5. Rosja 6. Rumunia 7. Węgry 8. Chiny