"Przed tymi spotkaniami niewiele osób dawało nam szanse na awans. Większość była pewna, że w finale ponownie kielczanie zagrają z płocczanami. Na tle Wisły nasz klub, z budżetem pięć razy mniejszym, jawił się jak prawdziwy Kopciuszek - powiedział PAP trener MMTS Zbigniew Markuszewski. - To jest jednak sport, w którym o sukcesie decydują nie tylko pieniądze. Nieskromnie przypomnę, że przed rozpoczęciem tej rywalizacji stawiałem na nasze zwycięstwo 3:1. Teraz jednak nie podejmę się wytypowania wyniku finałowych spotkań. Nie ulega wątpliwości, że zdecydowanym faworytem są rywale. Vive Targi Kielce to przecież najlepszy polski i czołowy europejski zespół. My jednak zrobimy wszystko, aby sprawić kolejną sensację". Przed pierwszymi meczami, które w sobotę i niedzielę odbędą się w Kielcach, kwidzyński szkoleniowiec ma spore problemy kadrowe. Z powodu choroby w tych spotkaniach nie zagra Michał Waszkiewicz, a na kontuzje narzekają Dmitri Marchun i Michał Peret. "Białorusin ma problemy z pachwiną, a nasz obrotowy z mięśniem czworogłowym. Obaj powinni wystąpić w Kielcach, niemniej na pewno nie będą w optymalnej dyspozycji. W tej sytuacji nasza siła w ofensywie została poważnie osłabiona. W dodatku po kontuzji do dawnej formy nie wrócił jeszcze skrzydłowy Jacek Wardziński. Daje on doskonałe zmiany Mateuszowi Seroce, a przy tym niezawodnie egzekwuje rzuty karne, niemniej nie ma sił, aby grać przez 60 minut" - dodał Markuszewski. Kwidzynianie rywalizują w końcówce sezonu o dwa trofea. Poza mistrzostwem Polski mogą zdobyć również Challenge Cup, gdzie w finale grają ze Sportingiem Lizbona. Pierwszy mecz z Portugalczykami odbędzie się w Kwidzynie w niedzielę 23 maja. "Obiektywnie przyznam, że większe szanse mamy na wywalczenie europejskiego pucharu. Vive Targi są zdecydowanie lepszym zespołem od Sportingu, jednak w konfrontacji z kielczanami nie mamy przecież nic do stracenia" - podsumował kwidzyński szkoleniowiec.