Jako dziewczynka Verona van de Leur pokochała świat gimnastyki artystycznej. Ta trudna dyscyplina wiąże się nie tylko z katorżniczą pracą od najmłodszych lat, ale przede wszystkim z wytrwałością psychiczną, o którą u kilkuletniego dziecka niełatwo. Holenderka miała pięć lat, gdy rozpoczęła profesjonalne treningi. Dekadę później na jej szyi wisiał już pierwszy medal. Wówczas wydawało się, że to początek wielkiej kariery. Krok po kroku nastolatka miała szansę wejść szczyt sportowych możliwości i być dumą w swoim kraju. Sportsmenka na swoim koncie zapisała wiele sukcesów. Zdobywała medale mistrzostw Europy i świata. Wkrótce została też wybrana sportowcem roku w Holandii. Na początku wszystko szło tak, jak sobie wymarzyła. Czuła dumę nie tylko z siebie samej, ale wiedziała też, że w jej otoczeniu są bliscy i przyjaciele, którzy cieszą się z każdego jej sukcesu odnoszonego w tak młodym wieku. Radość przeplatała się z podpisywaniem kolejnych kontraktów sponsorskich, czyli tej części zawodowego uprawiania sportu, która w wielu przypadkach w ogóle umożliwia kontynuowanie kariery na wysokim poziomie bez konieczności podejmowania pracy. Młoda Verona miała tylko trenować. O wszystko inne dbali jej rodzice oraz siostra. Wkrótce miał spełnić się jej olimpijski sen. Uzyskanie kwalifikacji było jak najbardziej realne. Przeszkoda mogła być tylko jedna - kontuzja. Ta przytrafiła się Holenderce i była pierwszą poważną przeszkodą w jej karierze. "Kiedy stajesz na podium pierwszy raz, w tym samym momencie zaczyna się presja. Gdy nie zdołasz wejść na podium, odczuwasz nienawiść i słyszysz wewnętrzny głos, że nie jesteś wystarczająco dobra. Potem stało się to obsesją nie tylko dla mnie, ale również dla wszystkich wokół" - powiedziała Verona van de Leur. Na domiar złego wkrótce dorastająca zawodniczka odkryła, że jej dobro dla rodziców nie liczy się już tak bardzo jak zarobione pieniądze. "Pieniądze są dla nich dużym motorem napędowym, ale nie dla mnie. Dzięki pieniądzom dowiesz się więcej o ludziach. Nie wiem, kim są moi rodzice. Spoglądam wstecz na gimnastykę, wszystkie treningi i to co istotne. Czy to było dla ważne dla ich córki, czy tylko dla konta bankowego? Czuję się w pewien sposób wykorzystana" - dodała utytułowana sportsmenka. Wkrótce potem Verona zdecydowała się na zniwelowanie kontaktu z rodziną. Do dyspozycji miała swoje oszczędności. Te jednak bardzo szybko się kończyły i musiała zamieszkać z chłopakiem w samochodzie. Tymczasowy dom okazał się mieszkaniem na dwa lata. O gimnastyce nie było już mowy. Osiem lat po swoim pierwszym poważnym sukcesie gwiazda sportu powiedziała dosyć i rzuciła treningi. Żeby mieć co jeść, musiała kraść jedzenie ze sklepów. "Jesz tylko w supermarketach, jeśli coś jest za darmo, ale jeżeli nie ma, musisz ukraść. Nie jestem z tego dumna. Nigdy wcześniej nie myślałam, że będę tak robić" - wyznała była gimnastyczka. Punkt kulminacyjny jej osobistego upadku miał dopiero nadejść. Verona trafiła do więzienia na 72 dni po tym, jak szantażowała parę kochanków. W 2009 roku van de Leur wygrała proces przeciwko ojcu, którego oskarżyła o sprzeniewierzenie pieniędzy, które zarobiła na zawodach gimnastycznych i sponsoringu. Odzyskane pieniądze, odbyta odsiadka, a wreszcie nowa propozycja pracy. "Biznes erotyczny nie był decyzją, był raczej okazją. Nie musiałam szukać rodziny i przyjaciół, aby uzyskać aprobatę. Ci ludzie mnie akceptowali za to, kim jestem oraz za moje wybory. Najpierw miałam kontrakt jako dziewczyna przed kamerą, a następnie ja i mój chłopak mieliśmy już własną firmę. On jest moim fotografem. To była dla mnie ogromna ulga, bo inaczej nie byłabym w stanie pracować w tej branży. Oboje mieszkaliśmy na ulicach, więc oboje przeżyliśmy to samo" - wyznała van de Leur. Historia Holenderki to opowieść, która pokazuje, że zawodowy sport usłany medalami, nie zawsze jest tożsamy ze szczęściem. Osiąganie kolejnych sukcesów to dla otoczenia trofea, wywiady i pieniądze. Liczby na koncie mogą jednak zaprowadzić na złą ścieżkę, z której wyjścia już nie ma. Najlepszym tego przykładem jest właśnie 34-letnia dzisiaj Verona. AB