Ekipa Polki w podróż do Karakorum wyruszy 18 grudnia. "Będę współpracowała z dwójką Szerpów, jedzie też reporter, który będzie dokumentował przebieg wyprawy. Mam za sobą trzy ośmiotysięczniki. Kiedy pojawiła się okazja, by iść zimą na K2, pomyślałam - dlaczego nie skorzystać? To będzie coś unikatowego" - dodała Gorzkowska podczas konferencji prasowej w Chorzowie. Jej zdaniem, po aklimatyzacji i założeniu trzech obozów powyżej bazy, położonej na wysokości pięciu tysięcy metrów, atak szczytowy jest możliwy pod koniec stycznia. "Święta będą na pewno białe, ale raczej bez choinki. Jeśli będzie potrzeba, jesteśmy w stanie przeciągnąć wyprawę nawet do połowy marca. Jestem świadoma panujących tam warunków. Wiem, że w bazie będzie minus 30 stopni, w obozach do minus 60, a w czasie ataku - nawet minus 80. To zimą najgorsze miejsce na Ziemi. Muszę liczyć na odrobinę szczęścia, na kilka dni okna pogodowego. Bez tego nie da się tej góry zdobyć" - oceniła była lekkoatletka. Podkreśliła, że bardzo poważnie podeszła do przygotowań, zarówno pod względem fizycznym, jak i sprzętowym. Zabiera m.in. kombinezon, który w ekstremalnych przypadkach może być podłączony do powerbanków, by ogrzewać. "W ostatnich tygodniach przygotowania fizyczne były intensywne jak nigdy. Złożył się na nie trening biegowy, także po schodach i z obciążeniami, budowanie wydolności, wytrzymałości tlenowej. Włączyłam do tego morsowanie, aby się psychicznie obyć z zimnem, żeby się go nie bać" - wyjaśniła himalaistka.